Muzyka

sobota, 17 października 2015

64. Tak długo i jednocześnie za krótko.

 TIME

Czas...nieubłaganie ucieka. Mam dopiero...nie. Mam aż 14 lat. Przecież za 4 lata będę już dorosła. Cztery lata. Mnóstwo czasu, prawda ? Dotarło do mnie, że jest to tylko chwila. Wydaje mi się, że kilka dni temu z boku patrzyłam na nieżyjącego już dziś wujka.  Jak będzie wyglądała moja przyszłość ? Nie chcę dopuścić do tego, że będzie  pusta, smutna...będzie kłamstwem. Jest po północy, a mi zebrało się na posta. Od dłuższego czasu mam wrażenie, że ludzie z mojego otoczenia znikają. Niektórzy z mojej rodziny chorują, ciotka za bardzo się odchudza i efekty są nieciekawe, babcia bardzo źle się czuje i już drugi dzień nie może się ruszyć z łóżka, mamie zaczerwieniła się szyi i są bardzo bolesne. A ja ? Co ja mam ze sobą zrobić w tym świecie dorosłych ? Niby pełnoletni, ale niektórzy są jak dzieci. Właśnie, czy dziecko może być dorosłym, a dorosły dzieckiem ? Nie jestem jakimś wybitnym pisarzem, ale może ten post  komuś pomoże.
  Uczę się na błędach swoich i czyiś. Mam te czternaście lat, ale doświadczyłam w życiu więcej bólu, niż niektórzy. Wiem, są tacy, którzy wycierpieli więcej.
 Moja historia wyglądała tak: byłam wesołą dziewczynką, żyjącą teraźniejszością. Podziwiałam rodziców. Mama ciężko pracowała, bym miała co wsadzić do buzi. Tato - osoba niesamowita. Był dla mnie...nie jestem w stanie tego wyrazić. Widziałam w nim najwspanialsza osobę ( oczywiście w mamie też), ale tato pojawiał się rzadko. Pamiętam doskonale jak siedziałam do późna przed oknem, wyczekując jego przyjazdu, a kiedy odjeżdżał, chowając się za mamą kryłam łzy, które lały mi się po twarzy.
Nie przejmowałam się niczym. Myślałam, że mam wszystko, ale po prostu moje oczy były zamknięta na rzeczywistość.  W końcu nadszedł pamiętny dzień poznania prawdy. Ta szybka na oczach się rozsypała. Wszystko...kłamstwo. Teraz jestem przeciwieństwem dawniej siebie, ale czy to właściwa droga ? Nie wiem. Co dalej ? Nie wiem.
 Musze coś z tym zrobić, bo wiem, że nie jestem nieśmiertelna, ale nie boję się śmierci. Co ciekawe jest tak odkąd poznałam prawdę.
Może dlatego....chce w życiu zostać kimś.

piątek, 2 października 2015

63. Leniowi się nie chciało wymyślić tytułu...hmm Najdłuższa droga do domu.

Długa droga do domu.

  Naprawdę nie wiem o czym pisać. Wiele się dzieje, ale i tak to nie zainteresuje nikogo, kto właśnie to czyta. Może wczoraj ?
  Niech będzie. Byłam wolontariuszką na spartakiadzie dla niepełnosprawnych. Mieliśmy ,,ciekawego" opiekuna xD ..taaaak...dawny nauczyciel wf'u. Naszej grupie - ja, kuzynka i on - szybko skończyła się robota. Tak trafiliśmy na dyscyplinę, w której brało udział mało osób. Jakoś to zleciało. Od ok. 8:00 (choć wstałam o szóstej) do 15:00 łaziliśmy po terenie szkoły pomagając lub włócząc się bez celu. Były różne głupie pomysły...ale o niektórych wolałabym zapomnieć ;)
  Najciekawszy był powrót. Razem z kuzynką naściemniałyśmy nauczycielom i poszłyśmy do domu. Ja mam do chatki może 3km, ale dotarłam tam po 17:00. Jak ? Po odwiedzeniu sklepu, zmianie fryzur i zdjęciu koszulek z napisem wolontariusz, schowałyśmy się w parku i cykając fotki sobie i otoczeniu, miło spędzałyśmy czas. Zajęło to dwie godziny - bez szczegółów. Dalej nie mogłyśmy przecież iść prostą drogą. Przez kładki nad rzeczką i na łódkę - zdjęcia wody. Przyspieszyłyśmy, bo kuzynki szukał jej chłopak, którego nie miała ochoty widzieć i wymyślałyśmy... ,,Jesteśmy w domu [za 5 minut ] jesteśmy na łódce [ kilka minut ] nie widzisz nas ? Machamy " Polami zaszłyśmy do mnie. Pożegnałyśmy się i wróciłam do rzeczywistości.
  Planujemy wyjść gdzieś w sobotę. Lubię takie dni...

  Pozdrawiam ^^

poniedziałek, 28 września 2015

62. Wolę samotność"

,, Z rodziną dobrze tylko na zdjęciach "

  W moim przypadku jest to prawda. Choć nawet na zdjęciach nie jest tak, jak powinno. Brakuje tam kogoś. Osoby, która powinna przy mnie być kiedy jej potrzebuję - mój tata. Masz w stosunku do niego mieszane uczucia. Kiedy byłam jeszcze malutka mama musiała pracować do późna, a ojca w ogóle nie było. Pamiętam tylko wielką pustkę. Myślę, że wiele osób myśli, że mam cudowne życie. Dobre oceny to wynik przemęczania się: nieprzespane noce, niszczenie wzroku... Wczoraj wieczorem miałam z mamą niechcianą rozmowę. Rozmowę o nim, o ojcu. Po tym wszystko czego się nauczyłam wyleciało mi z głowy, nie mogłam zasnąć i efektem jest 3 z polskiego. Zawiodłam nauczycielkę, ale jest mi wszystko jedno. Po tym co przeszłam ? 
  Było jeszcze coś. Muszę zdecydować o rzeczy, która może raz na zawsze zmienić moje życie. Jeśli wszystko pójdzie dobrze - spełnię moje prawdziwe marzenie - będę miała rodzinę. Taką zwykłą: mama, tata i ja. Jednak jeśli coś pójdzie nie tak - wszystko zniknie. Zgaśnie ostatni promyczek nadziei.
  Z tego powodu całe lekcje i przerwy rozmyślałam co powiem, jak, kiedy i ... czy dam radę ?
  Nie wytrzymuje psychicznie. Sytuacja w jakiej sie znalazłam niszczy mnie i jescze bardziej pozbawia chęci do uśmiechu. 
To był naprawdę kiepski dzień...
   Wole samotność - tam nikt mnie nie ocenia, nie przypomina tego co było...

piątek, 18 września 2015

61. Myślami w gwiazdach...

Tupanka na Opszy !

  Wczoraj w nocy nie mogłam spać. W pokoju ciemno, nagle otwieram oczy i przez okno widzę piękne gwiazdy. Dlaczego nie mogłam spać ? Ciocia zaczęła się strasznie odchudzać i choć czasami mnie denerwuje, to martwię się. Nie mogłam się powstrzymać i wyszłam przez okno na dach ganku. Położyłam się i rzucił mi się w oczy mały wóz. Dużego nie znalazłam. Takie nocne niebo to naprawdę rzadkość. Tyle migających światełek...Szkoda, że nie udało mi się zrobić zdjęcia.
  W szkole było dość ciekawie. Mianowicie słowa pana od historii do mojej kuzynki: Sylwia - nie urządzaj tu Tupanki na Opszy ! Wszyscy się śmiali i słusznie. Do tej pory oglądam symulowane przez nią tańce na snapie ^^ Co tu jeszcze...a tak. Chyba zwialiśmy dziś z lekcji 6 i 7. Nauczyciele zbyt namieszali. Mam zrobione piękne pazurki.
  Jutro napisze coś  lepszego ;)

czwartek, 17 września 2015

60. Jam leń.

Tyle mnie ominęło...

  Dziś wróciłam do szkoły. Nie było mnie trzy dni i tyle się wydarzyło :) Nie będę szczegółowo opowiadała, ale w dwóch słowach - udany dzień ! Rano byłam trochę niepewna, ale przeszło mi, gdy byłam już w szatni. W klasie brakuje tylko Martyny. Patrycja zbyt długo przebywała z moją kuzynką i efekt jest...ciekawy ^^ . Było tak ciepło. Wracałam piechotą i wymyśliłam sobie, że wrócę polami, bo w końcu dookoła trawa, kolorowe liście, ptaki...Tylko szkoda butów. Mam sporo nauki, ale jestem prawdziwym leniem i nie chce mi się. Mogłabym usiąść nauczyć się i mieć święty spokój. Jutro będę pytana z historii - nie specjalnie się cieszę. Dochodzi fizyka, na której pewnie wypadnie na mnie (18-09 - 1+8=9). Trzeba wszystko sobie uporządkować i spróbować.  Ciągle powtarzam: Pierwsza wyprawa krzyżowa 1096-1099, druga 1147-1149 itd. Zakony: Templariusze - Zakon Ubogich Rycerzy Chrystusa i Świątyni Salomona, Krzyżacy - Zakon Szpitala NMP Domu Niemieckiego w Jerozolimie....
 Walne coś nie na temat - głodna jestem.

poniedziałek, 14 września 2015

59. Katarek.

Klątwa Henia z krzyżykiem 


  Zacznę od tytułu - Katarek. Oczywiście jestem chora. Nie będę opisywała, bo po pierwsze nikt tego do szczęścia nie potrzebuje, po drugie...Krzyżacy. Przeczytałam 10 stron i zostało drugie tyle do rozdziału V. Do szkoły jutro nikt mnie nie zawlecze. Nie znoszę chorować. Mam przewalone...
Mój cel: Przeczytam (minimum) pierwszy tom Krzyżaków Henia do końca miesiąca !
Świrus. Pewnie nie dam rady, bo jestem leniem, ale można spróbować. Dzisiaj byłam tylko na dwóch pierwszych lekcjach, później nauczycielka ,,przegoniła" mnie do domu. Resztę dzionka spędziłam na piciu herbaty z cytryną -_- Uzależnię się. Nie mam co wyskrobać oczy bolą okropnie. Co chwila kicham i przyznam, że jest to nieprzyjemne. Spójrz na zegarek (po 22), kto normalny...Kto o tej godzinie pisze ?
Nie cierpię cierpieć... Nie. Nie mam głowy do myślenia. Pisze nie jasno i w ogóle. Czuję się na tyle źle, że nie pamiętam co robiłam do godziny 7 coś... Śniadanie ? Nie wiem co się działo. Jeśli ja zachoruje, to dzieje się to ok. dwa razy w roku, ale tak po całości.

Dobranoc ;)

niedziela, 13 września 2015

58. Rowerkiem przed siebie.

Ja to mam szczęście...

   Zastanawiam się nad tym, czy jestem głupia. Myślę, że ok. 15 min na 16 niemieckich słówek, to za mało. Nienawidzę uczyć się tego języka, ale to chyba przez nauczycielkę. Ma swój ,,szał" i sądzę, że jej sposób nauczania jest zły. Walić co lekcję stronę słów do nauki ? Zazwyczaj ponarzekam i nauczę się, ale dziś nie da rady. Pojechałam z mamą i kuzynem na przejażdżkę rowerami. Zrobiliśmy coś koło 8-10km. Przyjemne, ale ja od rana czułam się kiepsko. Było coraz gorzej. Źle widzę, raz mi zimno, raz gorąco, katar, zatoki, mam gorączkę i boli mnie głowa. Wypiłam dziś z 5 dużych kubków gorącej herbaty z cytryną - i nic. Nie ma siły. Nawet jeśli jutro będę ledwo stała, mama wyśle mnie do szkoły. Choruję bardzo rzadko. Może kilka razy w roku, ale jak już to po całości. zazwyczaj kończy się to cierpieniami przez kilka dni. Mimo to, siedzę z zeszytem i uczę się. Mam łeb, ale jestem leniem i nie wykorzystuję go. Co robić ? Naprawdę czuję się okropnie. Nie przepadam za jesienią, ale za kolorami liści - zanim opadną... uwielbiam. Ten wietrzyk.
 W sumie miałam nic nie napisać, ale chcę jakoś tą mózgownice pobudzić. Kiedy jestem chora, źle mi idzie nauka. Z jutrzejszych lekcji nic nie wyniosę T-T
  Dobrej nocy życzę. Ja pewnie nie zasnę....
   Niedługo zrobię posta z naszymi ,, Złotymi Myślami" - czyli coś, co nigdy nie powinno być wypowiedziane, pojawiło się nie wiadomo skąd i wywołuje u niektórych uśmieszek.
Bye.

piątek, 11 września 2015

57. Never Lose Hope !

 Jestem podła - ,,jego" nie ma, a ja jestem happy.

   Oczywiście mój leń nie zezwolił na pisanie. Od wczoraj z nim walczę ! Pomagam babci itd. Dzisiaj odwaliło mi i postanowiłam pobawić się z psem. Wbiegłam w piach, przez krzaczory (krzaki) i prawie zdarłam mordę. Zasapana, ledwo stojąc ruszyłam do babci. Ciągnęłam wózek przez pół podwórka. Taszczenie ciężkich wiader z ziemniakami do piwnicy nie jest przyjemne. Szczególnie kiedy musisz się schylać, bo głowa dotyka sufitu. Wychlałam 3 kubki herbaty i zabawiam się z pastelami.
Nienawidze niemieckiego, ale nie tracę nadziei, że za rok kto inny będzie go uczył ^^

Bardzo krótki post, ale nie chce mi się pisać. Postaram się jednak coś tu wyskrobać co jakiś czas ;)

piątek, 4 września 2015

56. Start z uśmechem...Teraz ciągle go widzę.

Nie zapomnimy [*]

     Myślałam, że już nic tu się nie pojawi...
(Palne, że tło to obrazek, który wywołał u mnie lekki uśmiech i jako, że poprawia mi humor będzie tłem. Nie ma to jak google grafika, czy coś może z tumblr'a czy czegoś innego)
  Nie myślcie sobie, że znów mam depresje. Nie (nowość). Pierwszego dnia w klasie II B było - dobrze. Nawet świetnie :) Siedzę z moją (starszą o rok XD) kuzynką. Wszystko było doskonałe. Natrafiliśmy na (subiektywnie) odpowiednich nauczycieli i w ogóle... Zapowiadało się, że ten rok szkolny minie bez załamek, nieprzespanych nocy...Niestety wczoraj wydarzyło się coś co to zmieniło. Poszły pewne plotki, z których nic sobie nie robiliśmy, bo to było niemożliwe. Teraz mam wielki mętlik w głowie, zadręczają mnie wyrzuty sumienia, widzę roześmianą twarz pewnej osoby przed oczami. Ona nie chce zniknąć. Może poczuje się lepiej, gdy przeleje swoje myśli na ,,papier". Boje się powtarzać, że on nadal tu jest, bo mam wrażenie, że jeśli tak będę robiła to, to w końcu się stanie. Nie będę owijała w bawełnę. Wróciłam ze szkoły i zobaczyłam na podwórku mamę. Nie przywitała mnie z uśmiechem...po chwili dotarło do mnie, że mój nauczyciel WFu, trener (PUMA) n-nie żyje. Tyle, więcej nie jestem w stanie napisać. Ciężko mi się z tym pogodzić. Myślałam, że go nie lubię. Teraz myślę, że wcale nie był taki zły...i zdania nie zmienię. Juto o 13 [*]..drużyna PUMA w koszulkach wyjeżdża, by się pożegnać.
   Coś dobrego ? Ok. Babcia wróciła z Francji i możliwe, że mój tata ograniczy alkohol. Zakochałam się w tej piosence~

 
Tekst: 
"Wind"
Cultivate your hunger before you idealize.
Motivate your anger to make them all realize.
Climbing the mountain,
Never coming down.
Break into the contents,
Never falling down.

My knee is still shaking,
Like I was twelve,
Sneaking out of the classroom,
By the back door.
A man railed at me twice though,
But I didn't care.
Waiting is wasting
For people like me.

Don't try to live so wise.
Don't cry cause you're so right.
Don't dry with fakes or fears,
Cause you will hate yourself in the end.

Don't try to live so wise.
Don't cry 'cause you're so right.
Don't dry with fakes or fears,
Cause you will hate yourself in the end.

You say, "Dreams are dreams.
I ain't gonna play the fool anymore."
You say, "'Cause I still got my soul!"

Take your time, baby, your blood needs slowing down.
Breach your soul to reach yourself before you gloom.
Reflection of fear makes shadows of nothing, shadows of nothing...

You still are blind, if you see a winding road,
Cause there's always a straight way to the point you see!

Don't try to live so wise.
Don't cry 'cause you're so right.
Don't dry with fakes or fears,
Cause you will hate yourself in the end.

Don't try to live so wise.
Don't cry 'cause you're so right.
Don't dry with fakes or fears,
Cause you will hate yourself in the end.

Don't try to live so wise.
Don't cry 'cause you're so right.
Don't dry with fakes or fears,
Cause you will hate yourself in the end.
Cause you will hate yourself in the end.
Cause you will hate yourself in the end.
Cause you will hate yourself in the end....
 PL:
Kształć swój głód zanim wyidealizujesz
Motywuj swój gniew by sprawić by zrozumieli
Wspinając się na góry,
nigdy nie schodź w dół.
Włamując się w treść,
nigdy nie upadaj.

Moje kolano ciągle drży,
Jak gdy miałem dwanaście lat
Wykradając się z klasy,
przez tylne drzwi
Facet zwymyślał mnie dwa razy,
Ale się nie przejmowałem.
Czekanie jest zmarnowane,
na takich ludzi jak ja

Nie próbuj żyć tak mądrze.
Nie płacz , bo masz rację.
Nie stawaj się oschły przez strach i kłamstwo,
Bo na końcu znienawidzisz sam siebie

Nie próbuj żyć tak mądrze.
Nie płacz , bo masz rację.
Nie stawaj się oschły przez strach i kłamstwo,
Bo na końcu znienawidzisz sam siebie

Mówisz : „Marzenia to marzenia,
Nie będę już więcej zgrywać głupka”
Mówisz : „bo wciąż mam swoją duszę...”

Nie spiesz się, skarbie, twoja krew musi trochę zwolnić
Narusz swą duszę, by dosięgnąć siebie, zanim cie dopadnie przygnębienie
Odbicie strachu daje cienie niczego, Cienie niczego...

Wciąż jesteś ślepy, jeśli widzisz krętą drogę,
Bo zawsze jest prosta droga do celu który widzisz

Nie próbuj żyć tak mądrze.
Nie płacz , bo masz rację.
Nie stawaj się oschły przez strach i kłamstwo,
Bo na końcu znienawidzisz sam siebie

Nie próbuj żyć tak mądrze.
Nie płacz , bo masz rację.
Nie stawaj się oschły przez strach i kłamstwo,
Bo na końcu znienawidzisz sam siebie

Nie próbuj żyć tak mądrze.
Nie płacz , bo masz rację.
Nie stawaj się oschły przez strach i kłamstwo,

Bo na końcu znienawidzisz sam siebie x4

niedziela, 23 sierpnia 2015

55. Jednak coś napiszę...Pizza

Patrz wyżej

   Wydaje mi się, że ta ,,depresja" mi przeszła. Niestety moje nerwy są... ja jestem w tej chwili jak tykająca bomba. Mama zmusza mnie do jedzenia, kuzyn strzela tekstami...jego mama twierdzi, że ja, że JA ?! uczę go przeklinać i pokazywać ,,środkowego palca". Nie, to nie jest prawda. Nie chcę ścinać paznokci, nie mam w czym na rozpoczęcie piekła, znaczy szkoły. Jednak jest światełko w tunelu. Ktoś kto bardzo denerwował (ładnie napisane) moje przyjaciółki na 100% się wyprowadza ^.^ Ja jestem 50% happy, bo zaczęłam lepiej się odżywiać i w lustrze wydawało mi się, że schudłam... 50% nie, bo waga pokazuje co innego. Nie wiem czy jej wierzyć, bo mama mówi, że niestety dobrze działa, a inni, że źle, bo baterie stare. Znów powód do rozpaczy, czyli o.48zł na koncie (było 0.70, ale moja mama zostawiła - norma - w domu telefon, a jaj jej wysłałam smsa, żeby mi karte kupiła).
 Dziś razem z mamą, kuzynem, ciocią i kuzynką byłyśmy (wiem co pisze byłyśmy) na pizzy. Dawno takiego żarcia nie jadłam. Nie mam wyrzutów sumienia, bo dziś była wojna i jadłam tylko suche kluski, kilka kawałków ptasiego mleczka i kawałek wafla. Nie będę wnikać o co poszło -_-
  Doszłam do wniosku, że raz na jakiś czas, czasami codziennie - mogę posta napisać. Może takie ,,wywalenie myśli" jakoś pomaga ?
Musze się przyznać, że przez całe wakacje (wyjątki dwie noce - pobudka o 3, by film obejrzeć<3) wstawałam po 9/10 i raz po 11 XD   No został tydzień. Nie mogę go zmarnować, Chętnie poszłabym na shake'a kawowego.

środa, 19 sierpnia 2015

54. The Last....

Dawno mnie tu nie było...

   Dziś się zebrałam i postanowiłam coś napisać. Może będzie to Ostatni post. Stwierdziłam, że nie ma sensu prowadzić bloga,  którego i tak mało kto czyta. Poza tym nie chciałabym aby ktokolwiek z rodziny to przeczytał, bo wtedy zostałoby mi płakać w dwie garści. Jest jeszcze inny powód - szkoła. Nie przepadam za nią, ale nie dlatego, że mam kiepskie oceny, czy coś. W szkole spędzam większość dnia. Nie mam czasu na inne, ciekawe rzeczy, a zadania zawsze jest bardzo dużo. Było wiele momentów w klasie I, w których myślałam, że nie dam rady. Byłam pewna, że dam sobie radę. Staram się myśleć pozytywnie, ale nie mogę...Ostatnio jest coraz gorzej. Już nie wiem co robić. Chcę coś zrobić, ale nie mogę. Staram się uśmiechnąć i nie potrafię. Z dnia na dzień...coraz bardziej chce mi się płakać. Dziś stanęłam przed lustrem i zauważyłam, że mam czerwone, mokre oczy. Dlaczego ? W jednej sekundzie przelatują przede mną wszystkie przykrości jaki mnie spotkały, a te wspaniałe chwile znikają. Nawet moja mama widzi, że jest coraz gorzej. Coraz częściej siedzę sama. Nie wiem co ze mną, dlatego staram się czymś zająć myśli i jak najczęściej rozmawiać. Niedawno rozmawiając z mamą rozpłakałam się i nie mogłam przestać. Nienawidzę płakać i do tego czasu to się nie działo. Zawaliłam pokój szkicami, bo czułam się fatalnie. Niestety to mój problem i chcę się z nim uporać przed rozpoczęciem klasy II gimnazjum. Wtedy muszę zająć się nauką i znaleźć czas na zabawę. Niech nikt nie próbuje mnie pocieszyć - to by tylko wszystko pogorszyło. Może po prost to stres związany z powrotem do szkoły itd. Przeżyłam o wiele gorsze rzeczy...Stan Depresyjny (tak to ja nazywam) czepia się mnie raz na jakiś czas. W ciągu dwóch ostatnich tygodni...wyczerpie kilkuletni limit.
Jak już pisze to odpowiem coś o moim geniuszu. Ja filmy oglądam o 3 nad ranem, bo wtedy mam neta.

  Do posta 55...?

sobota, 8 sierpnia 2015

53. London ;)

Zwiedzając UE w powietrzu

   Nie dawałam ostatnio znaków życia - moja sprawa i mój problem... Ta ja całe życie mam problemy. Takie większe, takie mniejsze...
I dzień
Razem z moim tatem, ciocią, wujkiem i ich synem poszliśmy, a właściwie pojechaliśmy Czerwonym Busem na kręgle. Grałam pierwszy raz w życiu, ale zremisowałam z wujkiem, który był w tym świetny. Pewnie fart i fakt, że jak się nie staram to mi wychodzi.
II dzionek
Zwiedzanie Londynu. Ach, ale ja nie lubię metra...Big Ben, London Eye, Domek Elki II...nie zdążyliśmy na herbatkę T^T ...Nie chce mi się pisać przez te upały...w Londynie chłodno, a tu jak na pustyni,a poza tym chciałabym zrobić jakiś komiks, może mangę, ale leń do mnie przemawia do tego stopnia, że nawet obiadu nie zjadłam (tylko trochę sernika i wafla ;P)
III dzień
Nie pamiętam, ale tez zwiedzaliśmy
IV DAY
Chyba zakupy...
V dzionek
Prawdopodobnie tego dnia...Byłam z wujkiem na wieży. 311 schodków. Jaka byłam szczęśliwa - jak po północy (czasu w Londynie) poszłam do łóżka
VI doba
We're come back! I dalej euforia, bo lecę samolotem przy okazji gapiąc się np na Pragę.
Kupiłam sobie kilka koszulek, converse'y i adidaski. Och ! I ,,TO COŚ" (Mati wie co ^^) Oczywiście drobiazgi dla przyjaciółek...Breloczki, kosmetyczka dla Mati i..........(...) świeczka dla Pati :)
Teraz oglądam, to co lubię i od czasu do czasu rozmawiam z ciocią i wujkiem, którzy przyjechali dzisiaj po południu.
Podziękowania dla wujka Tomka za wspaniałe wakacje!
PS Chyba nie będę już pisała z powodów osobistych...

czwartek, 30 lipca 2015

52. Błękitne niebo...jedna z barw lata.

Błękit nieba jak ze snu i soczysta zieleń trawy - barwy wakacji

  Jutro już nie będę mogła nic napisać.Niech te kilka osób, które zmuszają się do odwiedzenia mnie i przeczytania tego, co tu się pojawia, przyjmie moje przeprosiny.  Wstałam wcześnie, ale nie chciałam nikogo wyrwać z cudownej krainy snów. Sama też wolałam zostać pod pachnącą pościelą o barwie fiołków. Jednak wstałam. Nie mogłam się oprzeć śpiewom ptaków za oknem. Usiadłam na łóżku i już wiedziałam, że dziś stanie się coś przyjemnego. Pomogłam babci z obiadem jednocześnie przegryzając śniadanie - bułkę. Nie miałam co robić przez większość dnia, a kuzyn nie potrafi żyć bez telewizora. Dręczył mnie dość długo, ale byłam nie ugięta. W końcu po co włączać coś, co jest już włączone ? Na obiad były kopytka. Później poszłam zjeść jabłko, a raczej...trzymałam je w ręce tak, by na tle było tylko piękne błękitne niebo na którym powoli wędrowały puszyste chmurki. Owoc był taki czerwony. Dałabym wszystko za powtórkę z tamtej chwili. Po południu miałam popilnować gęsi, bo gdy są same, zaczynają niszczyć. Oczywiście spoglądałam na nie co jakiś czas, bo siedząc na huśtawce z opony, spoglądałam na mój pastelowy błękit z bitą śmietanką przez gałęzie jabłoni. Przez liście drzewa przedzierały się promienie letniego słońca. Po chwili patrzyłam, jakby z nostalgią na poruszaną delikatnie przez wietrzyk, soczyście zieloną trawę...i znów zagłębiałam się w dziele Sienkiewicza - Krzyżacy. Czasami dobrze jest, choćby na sekundę, oderwać się od świata...Wsłuchać się w głos natury...głos wakacji...

środa, 29 lipca 2015

51. I'm Happy ! Why ?

Dziwne sny, pyszny obiad i Stara Karolcia

Dzisiaj baaardzo krótko, bo muszę coś zrobić...Wczoraj poszłam spać bardzo wcześnie (22:00) i wstałam po 6 i leżałam...nie chciała nikogo obudzić, ale w końcu zasnęłam. Śniło i się jak w za ciężki plecaku szkolnym co chwila wywracałam się próbując przegonić osła ze zboża (WTF?!). Później bułka z serem białym i pomidorkiem i czas zrobić obiad. Kotlety i bułeczki. Wszystko wyszło i dostaje ciągle za to pochwały. Taaa od teraz ja gotuje. W sumie lubię to :) Byłam w mieście i znalazła płótna. Było za mało czasu i nie zdążyłam ich kupić, ale niedługo będą całe w moich farbach ^^ Dzisiaj łaziłam w euforii. Dlaczego ? Tajemnicaaa~ Dzisiaj lało, a ja biegałam za ziemniakami by je obrać do kotlecików. Żadnego nie spaliłam. Skąd to szczęście ? Nie wiem~ Mama tańczyła mi w progu i ,,śpiewała" piosenki ludowe przy których sąsiad wywalał gnój. Why ? - I don't know :D Nic mnie nie jest w stanie zezłościć ! Co się ze mną dzieje ? Albo mi odwala, albo stara Karolcia - ta mała 7-letnia - wyłazi. Niech wychodzi, tęsknie za nią !!! Chce żeby została i nie wracała do mojej mrocznej czaszki. Być może ktoś niedługo ją pozna. Ona jest inna niż ,,ja", to chodzące szczęście i prawdziwy uśmiech !

wtorek, 28 lipca 2015

50. Jajecznica

 Nie mam co tu napisać

  Łeb mnie boli - norma, ale jest to taki tępy ból...Mam dosyć. Rano zrobiłam sobie jajecznicę i ją troszkę przesoliłam, potem trzeba było umyć okna na ganku, oczywiście z obu stron. Napotkałam przy tym wiele stworzonek...w tym jeden pajączek znikną w tajemniczy sposób. Kiedy myłam od zewnątrz musiałam nawinąć ścierkę na ,,patyk do malowania ścian". Mam nadzieję, że sąsiedzi nie widzieli-_- Obiad mnie jakoś - nie zachęcał, więc nawaliłam sobie na talerz mizerii i ziemniaków. Ciocia przywiozła coś co nazwała Lodami w Kulkach, Smaczne, ale dziwne ? Na kolację jajecznica, którą z kolei nie przyprawiłam jak trzeba. Dałam za mało soli. Najlepszą rzeczą jaka mnie dzisiaj spotkała był prysznic. Nawet jak myję włosy, to siedzę w łazience 18min (liczyła mi mama). Czyli normalnie jakieś 11 ? Dzisiaj postałam chwilkę, ale musiałam wyjść, bo u nas ciepła woda jest co drugi dzień i ma limit. Oblać się takim lodem...koszmar. Jeszcze kilka dni do wylotu. Wszystko już załatwione i będę musiała zmusić się do wybrania kilku rzeczy. Mogę wziąć 1/4, bo pójdziemy na zakupy ! Kocham tamtejsze sklepy. Tata często wysyła mi ciuszki z Londynu..a tak - spotkam się z tatem. Cieszyć się czy nie ?! Może coś z Everlasta.... Nie będę zarywała nocki...idę spać.

poniedziałek, 27 lipca 2015

49. Horrory...

Co oglądam ?

  Nie mam co pisać, bo pogoda nie dopisuje ostatnio. Nie sądziłam, że zatęsknię za tym skwarem. Jeszcze tylko kilka dni do wylotu. Wczoraj coś mnie pchnęło w stronę obejrzenia Another. Chciałam pooglądać z mamą jakiś film, ale ona nie cierpi horrorów - ja za to je uwielbiam. Kocham ten dreszczyk ! Cóż jak kto woli. Jedni romansidła, inni akcję, fantasy, a ja horrory. Oprócz tych krwawych scen lubię też...coś fantastycznego, Sc-Fi i każdy film, w którym jest Jackie Chan. Niektórych może przerażać widok masakry na ekranie lub tryskającej krwi. Ależ ja jestem dziwna.... Wracając - mama nie chciała, a mi ktoś polecił Another. Zdążyłam obejrzeć dwa odcinki, bo o 22:22 - jak nigdy - oczy same mi się zaczęły zamykać i poszłam spać. Następnego dnia, czyli dziś myślałam, że mnie szlak trafi. Wyłączałam i włączałam mojego grata/złoma/laptopa siedem razy...Co chwila mi się zacinało i choć raz czekałam 2,5h to i tak obraz się nie ruszył. Dobra, w końcu jak wyczyściłam wszystko, to dało załadować odcinek. Dotarło do mnie, że od trzeciego odcinka powinno się oglądać serię za dnia. W sumie nie było to dla mnie takie straszne - zginąć przez upadek ze schodów i nabicie się gardłem na parasolkę. Jeden/dwa odcinki dalej - chłopak umiera na atak serca. Cóż miał chore...Nauczyciel zabił się w klasie, a jego krew tryskała po uczniach... Odcinek 8 - chłopak został rozszarpany przez silnik motorówki, a po chwili w wodzie pływały jego części... Chyba dziś obejrzę do końca :) Dzięki Anoher stworzyłam już dwa rysunki...nie są straszne.

niedziela, 26 lipca 2015

48. Dalej mam dosyć...MyLogic - głupie zdania.

Niedziela...jeszcze czego

  W domu wszystkim gorąco, a mi zimno. Czułam się fatalnie od rana, ale kogo to obchodzi ? W kościele ledwie stałam, jem jabłka i wafla (wafel|czekolada|wafel|czekolada|wafel), bo boli mnie brzuch i nie trawie innego jedzenia. Włosów nie chce mi się związać i chodzę z grzywką na oczach. Rodzinka przyjechała jeszcze czego ? Koleżanka ciotki. Ona (ciotka) ma imieniny i mam jej coś, co kupiła moja mama, dać. Jeszcze nigdy, podkreślam - NIGDY, nie obchodził moich imienin. Albo o nich się zapomni (kalendarz wisi i codziennie tekst: Dziś jest Józia i Stasi, ta pani z końca wsi ma dziś imieniny !), albo nie chce się pamiętać. Gdyby nie moje ,,wspaniałe" samopoczucie - kończyłabym rysunek w kolorach, postaci z...(MyLogic - zapomniałam, co napisać miałam) Nie ważne...W następną sobotę ok. 15:00 będę już na lotnisku w Rzeszowie i albo przypomne sobie jakie horrory oglądałam z perfidnym uśmieszkiem, albo pójdę przed siebie...chodzi o to, że Pati mówiła, że lot jest nieprzyjemny... jestem odważna, ale (IloveGreenAPPLES!) i to może spowodować, że przestraszę się lotu 11km nad ziemią... Truuudno - jakoś przeżyję.

Głupie zdania z MyLogic:
,, ...mam wyobraźnię na poziomie stworka, który żywi się niebieską kapustą, popija słonym barszczem i przegryza twardym jabłkiem..."

,, Pomyślałam sobie, że jakby kucykowi przykleić na Magicznym Kleju róg nosorożca i pióra Orła Bielika, to mógłby być naszym godłem, i dałoby się zdobyć kosę na darmowe Wi-Fi w szkołąch, bo w końcu na końcu tęczy jest garnek ze złotem...tylko trzeba będzie też doczepić Jednorożco-Orło-kucowi jakiś porządny karabin, żeby dało się pokonać krasnala, który będzie garnka z forsą pilnował" 

,, Czy życie nie byłoby prostsze, gdybyśmy mieli ogony ? Nie trzeba by było martwić się o to, kto zamknie drzwi, ale gorzej z kąpielą, bo więcej szamponu pójdzie, a z kolei łysa kita wyglądałaby obleśnie"

Może jutro więcej napisze zdań...tak w ogóle to one były pisane...od tak. Jeździłam palcami po klawiaturce i tamto (patrz wyżej) wyskoczyło. Chyba przez te bóle coś mi się poprzestawiało we łbie ;P

sobota, 25 lipca 2015

47. ,,MyLogic" I co z tego, że...

Inna - pozytywnie lub nie

 (pójdę trochę w ślady przyjaciółki, bo dziś znów duchota,a moje ciśnienie...norma to 60/80 - mam nissskie, a jak się podniesie, to: Łeb boli, krew leci z nosa itd, więc...)

I co z tego, że...
1. Nie maluje się ( i tak nie musze. Mam rzęsy długie i czarne)
2. Lepiej czuje się w spodniach niż w sukience czy spódnicy
3. Nienawidzę Kubusia Puchatka
4. Nie mogę przetrawić romansideł - w szczególności tych, w których umiera główny bohater
5. Wolę czasami być sama
6. Chwilami ledwo hamuje, to co mi się na język ciśnie
7. Mam nieokreślony charakter
8. Jestem tajemniczą osobą
9.  Robie najczęściej minę *Aaaa..mam dosyć...*
10. Trzymam swoje problemy dla siebie
11. Jestem (nie licząc nieobecnych: wujka i ,,tata", którzy mają ponad 186cm) najwyższa w domu - 170cm
12. Jestem leń, ale nocki zarywam
13. Słyszę, to co chcę usłyszeć (mama woła...ignorujjjj)
14. Mam swoje gorsze dni
15. Mam skłonności do zabijania wzrokiem (no przynajmniej prób)
16. Od romansów wolę jak krew się leje
17. Boję się tego czego boi sie moja wyobrażnia
18. Przyjaciółmi nazywam niewiele osób
19. Jestem nieufna
20. Ojciec jest dla mnie jak obcy człowiek ?

Lista mogłaby być dłuższa, ale chce mi się spać...(patrz punkt 12.) i to jest MyLogic !

piątek, 24 lipca 2015

46. Piątek wypełniony śmiechem - zakończony fochem.

Z rodziną dobrze nie tylko na zdjęciach :)

  Piątek. Od zawsze mój ulubiony dzień tygodnia (choć były przypadki...). Akurat nie byłam umówiona z Pati i Mati,a obiecałam kuzynce - Sylwii, że do niej przyjadę. Jak zwykle na początku nie wiadomo co robić...ale tylko przez kilka minut. Na początek gadanina, później pojechałyśmy na shakei, a kiedy wracałyśmy kuzynce spadł łańcuch. Miałam pójść do Pati, ale spotkałyśmy miłych panów i poprosiłyśmy o pomoc. Naprawili i pożegnali się. Dalej do sklepu po ,,coś (blacki)" co wypiłyśmy na przystanku, w pobliżu jej domu razem z dwiema koleżankami z klasy - Jolą i Wiktorią. Siedziałyśmy tam dość długo i dołączył do nas chłopak Sylwii. Po rozmowach i wygłupach, które pomine, ale i tak nie pobiłyby Naszych :P Przyjechałam ok 13:00. Wróciłam po 18:00 - z ciepłym mlekiem. Zanim weszłam do domu wiedziałam, że skoro nie było mnie dłużej niż 3h, to mama buszowała w moim pokoju. Nie myliłam się. Już w progu krzyknęłam, że jeśli mama to zrobiła, to nie odezwe się do niej przez ok 24h i strzele focha - a u mnie to jest jak zniżenie się (prawie) do poziomu pewnego osobnika. Ach, i znów ,,to" popsuło mi tak piękny dzień...

czwartek, 23 lipca 2015

45. Ciekawostka...

Coś, o czym nie wie wiele osób.

  Wczoraj bolała mnie głowa i nie było spania. Są takie upały, że nie ma czym oddychać. Długo zastanawiałam się, czy to napisać, czy nie. Po moich rysunkach można się domyślić (jeśli się wie co to jest), że rysuje mangowym stylem. Tak to wygląda.
 
Charakterystyczne są ,,wielkie gały". Ja zawsze takie rysowałam,a jak w wielu 11 lat skapczyłam się, że pokemony (nie wnikajmy. Po prostu od małego było ,,Mamo, kedy będzie Pikaću ''. Pikachu...stare dobre czasy.) są anime (anime robi się zazwyczaj na podstawie mangi), zaczęłam zagłębiać się itd. Okazało się, że i manga, i anime pochodzą z Japonii - kraju, który od zawsze jakoś tak mnie fascynował. Sama manga jest komiksem (Ci, którzy wiedzą o co chodzi - zrozumcie, że tłumaczę tym, którzy nie wiedzą). Nie będe tłumaczyć. Wystarczy wpisać w googlu manga/anime. W skrócie anime, to coś co się ogląda. Tak oglądam anime, ale jako, że dubbng to zło...oglądam z polskimi napisami. To jest coś dla mnie. Przeklinanie, krew się leje ;P i mają świetne miny. Co tam, że trzeba tydzień czekać, a tasiemce mają ponad 600 odcinków (licząc dwie serie. Przykładowo Naruto-220, Naruto Shippuuden - dziś 420 i to nie jest koniec). Proszę się nie śmiać, każdy ma swoje KuKu. Może nikt by się tego nie spodziewał, ale jestem doświadczonym Otaku*
   Sajonara** zapomnij, że to czytałeś :)


*Otaku - ktoś kto lubi anime
**Sajonara - jap. do widzenia
 

wtorek, 21 lipca 2015

44. Na końcu świata...

W bibliotece.

  Dzisiaj było lepiej - pomijając fakt, że codziennie pada - tylko 30'C, więc wybrałam się na rolki. Spotkałam Strawberry i postanowiłyśmy pojechać na rolkach do biblioteki. Moja mama ma tylko takie, w których główny bohater umiera. Czytam Krzyżaków. Z tymi grubymi Sienkiewicziwymi dziełami, pojechałyśmy... przed siebie. Z ciekawości skręciłyśmy na odludzie, czyli w prawo. Dojechałyśmy tam, gdzie była droga z lat 90. Koniec świata, czyli koniec Zadupia zwanego u nas Sośniną. Droga się urywa, a dalej las. Niecodzienny widok. Jak zostało nam ze 3,5km to zaczęło padać i usiadłyśmy na przystanku i gadałyśmy z koleżanką - Jolą. Przestało i spotkałam kuzynkę. Gadałam z nią i znów deszcz kropi. Dawaj do domu. Pare razy mało brakowało do wywrotki, ale dojechałam. 8km. Może być, ale jutro znów z łóżka nie wyjde o własnych siłach.  Dobranocka !

43. ,,Ja mam najwięcej kółek !"

Na rolkach i rowerze.

  Wczoraj  w sumie siedziałam na laptopie do (prawie) pierwszej w nocy, ale posta jakoś siły nie maiłam napisać. Mój wspaniały sprzęt wiecznie się zacina. W skrócie. W końcu wyskoczyłam gdzieś z Pati i Mati. Obgadałyśmy nasze dotychczasowa wakacje, spotkałyśmy sporo osób z klasy, poszłyśmy na shakei, uciekałyśmy przed babką (?) na szczudłach - on/a je miał/a. Później na pizzę i na koniec rolki. Nie jeździłam od ponad roku, więc już jak z domu wychodziłam, mało co nie wylądowałam w kwiatkach. Jednak po jakiś 5 minutach ,,nauczyłam się od nowa" jak się jeździ. Było kilka wpadek, ale przejechałam 6km i 60m :) Dziś planujemy zrobić to samo. Nawet górki mi nie straszne ! Jeśli chodzi o tytuł to: Jechałyśmy sobie, już w las, spytałam się Mati ile ma kółek w rolkach. Okazało się, że w prawej cztery,a w lewej trzy. Pati miała rower, czyli dwa koła, a ja osiem - najwięcej. Następnie bardzo poważna pogadanka o tym, że Pati w sumie ma większe, a ja na to, że jej są puste w środku itp itd. Nie można się nudzić - śpiewałyśmy.

niedziela, 19 lipca 2015

42. Burza, kałuża i zając... (Mati - to nie o Tobie)

Pioruny walą, a ja sztukę widzę.

 Myślałam, że dzisiaj nic nie napiszę, bo były urodziny jednej znajomej sióstr i wiadomo... Oczywiście, żeby mieć ,,pomysły i dobry humor" w myślach Patrycjaaaa.... I było super. Pomyśl o Pati i wszystko nabierze barw :)  Musiałyśmy (wliczam w to kuzyna - Antka C: ) wracać, bo niebo zszarzało i zaczęły walić pioryny. Już w domu stanęłam na schodach pod dachem ganku z dziadkiem i gawędziliśmy sobie o wszystkim. Jako, że wenę odzyskałam - wszystko co widzę znów jest piękne i mam ochotę to odtworzyć na papierze.  Trochę odskocze od tematu...nie spałam CAŁĄ noc (pierwsza, wpół do drugiej (...) wpół do czwartej)czwarta nie dałam rady i wylazłam przez okno ,,by podziwiać wschód słońca. Taa do piątej szesnaście czekałam -_-, ale było warto, bo to niesamowity widok. Potem kac i brak snu dał się we znaki i szkoda pisać...Jednym słowem masakra. Wracając - gapie się na szare niebo, które powoli staje się błękitne, deszcz już tylko kropi, a tu nagle babcia woła. Idę na przód domu, a tam - zajączek. Taki ślicznnnnnnyyyy <3 . Pogadałam o nim z dziadkami i kazali mi go przegonić, żeby pies mu nic nie zrobił i aby on sałaty nie zjadł. Jako, że miałam dobre 5 promili XD to na bosaka, w deszczu, w krótkich spodenkach za zajączkiem pędem i z wrzaskami. Zapomniałam o żabach - widać, że można się pozbyć największych lęków. Jak przebiegłam pod choinkami to wlazł w krzaki, a ja w nie. Otem przez błoto, zborze.... i nie wiem gdzie jeszcze, ale pokicał na łąki. Później poszłam zerwać sobie jabłko. Oczywiście miałam prysznic, bo padało. Nagle mama krzyczy z okna:
- Za czym ganiałaś ?
- Za zającem.
- O, Martyna u nas była ?!
- Za Z-A-J-Ą-C-E-M !
- Dlaczego za nią biegałaś ? Już sobie poszła ?
- Mamo, za takim szarym zwierzątkiem ... !
- Aaaaaa....!

Potem usiadłam sobie na oknie w pokoju mamy i gadałam z kotem, który był na samym dole...taaaaakkkk sąsiad się na mnie gapi, a ja na to Dzień dobry ! Dobrze, że jest wyrozumiały...


Jakie ja mam problemy...

sobota, 18 lipca 2015

41. Coś co zapełni pustkę...

Pustka...Co to ? Dlaczego ? Jak...?

  Ostatnio czuje się samotna, gdyby nie przyjaciółki wpadłabym w ciemność, ale teraz ich nie było...zaczęłam myśleć o moim życiu częściej i okazało się, że jest w nim... pustka. Dlaczego ? Sama chyba tego nie wiem. Tylu rzeczy nie rozumiem... siedzę i nagle wszystko jest rozmazane...znów łzy. Miałam tego dosyć. Nie było u mnie widać żadnych uczuć. Poszłam na koniec podwórka do naszego lasku. Jest mały, ale w nim czuję się najlepiej. W miejscu, gdzie nikt nic nie widzi położyłam kilka patyków, tak, by dało się na nich usiąść. Siedziałam i wsłuchiwałam się w dźwięki letniego dnia. Śpiew ptaków, szum pełnych zieleni liści... Nagle słońce zaczęło mi świecić prosto w oczy, więc wstałam i poszłam na koniec lasku. Zobaczyłam złociste zborze, a dalej wielkie, samotne drzewo. Za nim fioletoworóżowe niebo, którego barwa przechodziła w złocisty, dalej delikatną zieleń aż w reszcie błękit, coraz żywszy. Przez gałęzie przezierały się czerwone promienie. Nie wiem ile tam stałam, ale wiem, że dzięki temu moja wena wróciła. Zobaczyłam, to co chcę uwiecznić na płótnie. Czy ten zapierający dech w piersi widok zapełnił pustkę ? Nie. Ta pustka czeka razem ze mną...

piątek, 17 lipca 2015

40. Robię za niańke...

Bez komentarza...

  Dzisiaj w końcu ciepło, niestety też duszno. Dalej nic mi się nie chce, nie mam weny *wzdycha* i robię za niańke. Od 10:00 do 13:20 siedziałam w domu ciotki, która mieszka w pobliskim miasteczku (?). Ona poszła ,,szukać pracy/roboty, a ja zostałam z jej synem. Musiałam się z nim bawić (ale ja nie umiem ! Nie używam zabawek od jakiś 5 lat. U mnie to: ja + przyjaciółki = zabawa... Podchodzi do mnie i mówi: (to będzie naśladowanie jego głosu - on nie ma jedynek, szczerbol)Pats, ukladłem ci tą bransoletke He he. To norma, że mi coś zwinie, ale ta bransoletka, którą zawalił tym razem była inna. Ja, Pati, Mati i chyba jeszcze ktoś, kupiłyśmy je sobie na CRF (Cieszanów Rock Festiwal) - może to było wtedy jak byłyśmy tam wolontariuszkami (wybrali naszą klasę). Dobra, mało ważne. To niby tylko przedmiot, ale dla mnie takie rzeczy są ważne. Niestety zniszczył ją... I humorek leży i kwiczy... Co do tej weny - jest światełko w tunelu. Coś się pojawiło, ale to i tak jeszcze nie to ! Koniec posta, bo dzisiaj oprócz tego tylko sprzątała w chatce. Pati, Mati wracajcie ! Ja tego nie zdzierżę  !

czwartek, 16 lipca 2015

39. *wstaw tu co chcesz*

*zrób j.w.*

     Pewnie nic by się tu nie znalazło, gdyby nie to, że mam zamiar pisać codziennie (może z wyjątkiem 1.08 - 4.08). Streszczenie dnia. Nie wyspałam się i po pobudce o szóstej rano, nie wychodziłam spod kołdry do dziewiątej. Chleba akurat dzisiaj było mało co. Zostało pół pomidora, więc starczyło na jedną, dużą kanapkę. Weny dalej nie mam. Nie chce mi się na necie siedzieć. Wysłuchałam już wszystkich piosenek. Z domu nie wyjdę, bo przychodzi kolega kuzyna...On jest...złem wcielonym. Włazi wszędzie, nie wie co to wstyd, psuje, gania za gęśmi, nawiedza kury, biega po zbożu. Lista jest baaaaaaaaaaardzo długa. A ten jego głos. Aannnntteeeeeeeeeek, aaa cccoooo taaammm jeeestttttt~ Babcia nie wytrzymuje psyhicznie i ciągle na nich klnie, ale wyładowuje się na rodzince (czyt na mnie). Moja mama jest trochę chora i siedzi u siebie, a ciotka gania za tymi małymi skunksami. Ja chowam się w swoich czterech kątach. I tak do czternastej, bo ,,muszę mieć książki do 2 klasy już, bo inni już na pewno mają !...". Kuzynka nie mogła mi pokazać, gdzie dokładnie mieszka jej przyjaciółka, bo musiała gdzieś pojechać. Przez godzinę jeździłam z ciotką i Antkiem (jej syn, a jego mama to najmłodsza siostra mojej) - on jechał, żeby jego kooooleeeegaaaa~ nie był u nas (na szczęście poprawka aż za tydzień wraca do Warszawy. Może dlatego nie wie co to kura ?) - wkońcu dotarłyśmy. Książki kupiłam tanio 50zł, ale żeby mieszkać na TAKIM ZADUPIU !? Wróciłam i pojechałam z mamą i ciotką na cmentarz. Wiadomo co tam robiłyśmy. Najciekawsze było szukanie zmiotki. Jak przeszłam pół cmentarza to znalazłam i (chyba) w dobre miejsce odniosłam. Wracałyśmy...no ja z ciotką musiałam się rowerem zamienić, bo chciałam jej udowodnić, że nie jest taki zły, a mój nawet gorszy. No cóż jej się nie da przekonać. Nawet jakby widziała przed sobą niebieskiego kota, to i tak by powiedziała, że takiego nie ma. Po tym poszłam do pokoju i to napisałam... Brak weny - katastroooofa !

środa, 15 lipca 2015

38. Brak weny...

 Biorę ołówek i nic

     Pogoda wspaniała....leje i leje. To nie jest deszczyk, tylko chmury się podarły ! Mam kiepski humor. Od dłuższego czasu po prostu nie wiem co narysować. Dzisiaj doszło do tego, że bazgrałam zapałką, bo węglem robi się ciekawy cień. Oczy już mnie bolą. Od kilku dni nie śpię dobrze, jeśli w ogóle to snem można nazwać. Leżę chwilę, ale nie wytrzymuje bezczynności i chcę coś naszkicować, siadam, biorę sprzęt w ręce i - klapa. Nie mam pojęcia co się ze mną dzieje. Zero pomysłów...Normalnie w ciągu dnia mam przynajmniej jedno skończone, zacieniowane/ niekiedy pokolorowane dzieło. I co z tym zrobić. Chyba muszę zaczekać i coś w końcu samo się pojawi. Mam czas. Rysunki Was nie ciekawią, więc dodawać nie będę. Pa pa idę intensywnie tworzyć we łbie...

wtorek, 14 lipca 2015

37. Szkicuję i Wam to pokazuję. Post z rysunkami*

 Szkice i takie tam

 Znów nie ma o czym pisać. Bez Patrycji i Martyny usycham z nudów... Skora nie ma co tu wystukać to dodam zdjęcia moich... rysunków. Nie śmiejemy się !



Ten ostatni jest nie skończony...nie chciało mi się...
A ten z WTF..można tam wstawić inne słówko lub czytać ,,Where's The Food ?!". Większość pasuje, ale ustaliłam z kimś, że to jest ,,najodpowiedniejsze" He he...heeee

Może te rysunki nie są najlepsze, ale ważne, że trud jaki włożyłam w tworzenie ich doceniły najważniejsze dla mnie osoby !
Jeśli chcecie mogę dodawać zdjęcia rysunków. Mi to wielkiej różnicy nie robi, ale muszę wiedzieć TAK czy NIE ?

poniedziałek, 13 lipca 2015

36. Redy to take off !

Three-Two-One/
 Trois-Deux-Un/ 
- - (San-Ni-Ichi)/
Три - два - один/  
ثلاثة - اثنان - واحد
lub 
Trzy - Dwa - Jeden i START!


  Wyżej pokazałam te same słowa w języku angielskim, francuskim, japońskim, rosyjskim, arabskim(?) i ojczystym - polskim. Cóż, ostatnio nie wysypiam się, a jeżeli już zasnę to moja mama 43 minuty po północy wlezie. Dzisiaj nie robiłam prawie nic poza obowiązkami takimi jak: idź do sklepu i kup..., ręcznie plewimy ziemniaki (ale nabiłam sobie pod paznokciami, dalej to czyszczę O.o), mama źle się czuje - nerki (FAKT: moi rodzice chorują na nerki KŁAMSTWO: ja też. Faktem jest, to, że ja mam niezwykle zdrowe nerki...) i trzeba by się zająć resztą. Były dziś pyszne bułeczki - babcia potrafi gotować <3. Oglądam coś całkiem..no dobra coś megaaa ciekawego. Powiem, że (jak to Mati - i czasami Pati - mówią) podjarałam się tym. Łyk warki 0,0% i spajku. Nie ma co pisać - znooowu - coś ciekawegooo... spotkałam znajomych nauczycieli. 2 lata ich nie widziałam, chyba. Po prostu dawno się nie widzieliśmy. Nie poznali mnie. Krótsze włosy, długie paznokcie, trochę chudsza, grzywka z tyłu łebka...Większość ludzi się zmienia.....
Co do tego startu - to na razie pozostanie tajemnicą ;)  I'm REDY TO TAKE OFF - Jestem gotowa do startu ... Ciąg dalszy po reklamie :D (mnie też to wkurza)

niedziela, 12 lipca 2015

35. Cel - Kino

Paaaadam...

   Niedziela jak każda inna - z jednym wyjątkiem - pojechaliśmy do kina, ze względu na mojego kuzyna, na bajkę W głowie się nie mieści. Może ktoś o tym słyszał i będzie wiedział o czym tu piszę. Jest sobie jakaś dziewczynka i w jej głowie są Radość, Smutek, Odraza, Złość i Strach. W kulkach trzymają jej wspomnienia i takie tam. Pewnego razu, z powodu przeprowadzki dzieją się w jej łebku dziwne rzeczy. Radość i Smutek muszą ocalić jej najcenniejsze wspomnienia, a reszta musi się zająć emocjami i wychodzi im kiepsko.  Nie będe tu streszczała filmu, ale mama i ciotka powiedziały, że ja mam w głowie tylko Nerwa (co one o mnie wiedzą !?). Później poszłyśmy (kuzyn jest dość...kobiecy) do kawiarni na lody, ale ja czuje się kiepsko już drugi dzień i nie zjadłam wszystkich lodów, z tego powodu - oczywiście - fukanie usłyszałam. Dalej nie będę się rozpisywała...nie mam do tego wszystkiego głowy... Pomimo wszystko, cieszę się, że byłam w kinie, bo odwiedzamy je czasami tylko raz w roku.

Teraz pozdrawiam też czytelników z Rumuni (kto by pomyślał, że ktoś spoza Polski tu zajrzy ?)

sobota, 11 lipca 2015

34. Mamy w domu duchy!

*wrzask* 
Pati - nie czytaj, gdy zacznę o duchach!!!

  Pierwsza sobota, z której się nie cieszę...Aaaa~ jak nuuuuudno. Nie chce mi się nawet w ekranik gapić. Siedziałam trochę na snapie, bo Patrycji i Martyny nie ma. Jakoś tak się ułożyło, że na raz będzie nas dwie (bo jedna z nas będzie poza domem), ale aktualnie jestem sama -_- No masz ci los. Jest jakiś plus - mam wenę. Może to dlatego, że znalazłam mnóstwo ciekawych piosenek. Zarywam nocke - będe słuchać ^.^  Wrócę do tematu duuuuchów, a tak na marginesie - Pati się ich boi. Oglądałam pół dnia program Uwierz w duchy i jakoś się specjalnie nie bałam, ale... moja ciotka wierzy i przez nią ja też ! Takie dowody...Matko, już nigdy nie wejdę do jednego z pokoi bez różance i księdza. Myślałam, że to co w tym pookoju widziałam, gdy jeszcze byłam...mniejsza, to tylko wyobraźnia, ale okazało się to być prawdą ? Pati - włącz telefon i jeszcze raz spójrz na ,,to" zdjęcie z urodzin Andzi - może miałaś rację i ,,ten" dziwny cień to było ,,to". Ja to raczej sprawę olewam, bo fu*k logik. Ja tam kieruje się rozumem i ciężko zmienić moje przekonania.   Post krótki, bo jak sami wiecie - nudno mi i nie mam co robić. Bye - Pati nie sraj ;)

piątek, 10 lipca 2015

33. Inne życie - jak marzenie.

Wojna domowa.

     Jakoś nie mam głowy do pisania. Nie chce mi się, czy może nie mam siły, humoru....ajjj, sama nie wiem...
 Trochę trzeba było poczekać, ale dziś jest chłodno. Chwila odpoczynku od upału - tego mi trzeba było. Około 9:00 przywieźli nowe meble dla mojej prababci. Oczywiście zaczęła się kłótnia między nią a jej córką. Nie mogłam słuchać jak prawie 90-letnia i 63-letnia babcia klną i plują na siebie, więc zwiałam i poszłam pomagać we wnoszeniu mebli. Wojna skończyła się płaczem obu stron. Poszło o pieniądze - przynajmniej tak myśli prababcia...Później mama i zapłakana babcia (mama mojej mamy) pojechały do miasta. Dziadek nie cierpi kłótni i zajął się rozkręcaniem starych mebelków. Ja w tym czasie posprzątałam w pokoju prababci, za co dostałam nie małą pochwałę, a następnie rozwiesiłam pranie. Mama wróciła i przywiozła całkiem smaczną kiełbaskę - nie tłustą, taką w sam raz, ale mój geniusz dał o sobie znać i chciałam ją trochę posolić, ale choć sól stała obok mojej ręki (bo ją tam postawiłam) to sięgnęłam po coś innego. Okazało się, że był to pieprz...Nieeeee, miałam go nie dotykać po tym grillu u Mati ! W sumie kanapka z tą spieprzoną kiełbasą była dobra.  Wspomnę też coś o wczorajszym dniu. Teraz coraz częściej zostaję praktycznie sama w domku i tak było właśnie wtedy. Usiadłam na łóżku i z niewiadomych przyczyn wyobraziłam sobie moje życie, w którym wchodzę do domu i witają mnie szczęśliwi rodzice, razem czekali na mnie z uśmiechami, szczerymi uśmiechami...Nie wiem ile to trwało, ale, gdy wróciłam do rzeczywistości to zorientowałam się, że mam twarz mokrą od łez, w ogóle na pościeli była mokra plama. To chyba były łzy szczęścia, bo towarzyszył im mój szczery uśmiech. Pierwszy raz od dawna naprawdę byłam szczęśliwa. Mam nadzieję, że kiedyś...Nie. Na pewno, kiedyś sprawię, że będziemy rodziną !

czwartek, 9 lipca 2015

32. Mamy burzę, a ja wróżę. Kot, pająk i ptak.

Dlaczego MAZURandFRIENDS ? 
Co robię na strychu na bosaka z miotłą ?

  Na wstępnie chciałabym przeprosić za wczorajszą nieobecność. Jak pewnie większość z was wie - w Polsce susza. Wczoraj w końcu trochę popadało,a właściwie była burza i lało. Mój geniusz nakazał mi - opcjonalnie zakładając kurtkę - pójść na pole i ewentualnie, postać na deszczu. Moja mama ma swoje ,,kuku" i panicznie boi się burzy. Jak miałam roczek to trzaskało piorunami itd, i mieliśmy takie starodawne potrójne oka, które wypadły(?), czy coś takiego. Moja mama zaczęła już się pakować i chciała iść do piwnicy. Takie sytuacje były wczoraj dwie. Za każdym razem mówiłam, że i tak nic się nie stanie - głosem znudzonego człowieka (tym razem człowieka - psem jestem z charakteru). Oczywiście miałam rację i nic się nie stało. Niestety jak spada pierwsza kropelka to neta trzeba wyłączyć, ale u nas podczas burzy jest najlepszy. Trudno. Mam jeszcze telefon - doszedł nowy Samsung Galaxy NOTE II N7105 z Lte. Działa świetnie ( i ma nawet język polski! Nie jak inny samsung galaxy note II n7100...) tylko szkoda, że nie jest biały, ale ta szarość też nie jest taka zła. Wcześniejsze posty była na temat wyjazdu, więc teraz w kilku zdaniach opiszę co się w między czasie działo. Niewiele. Przedwczoraj był grill. Zjadłam kilka szaszłyków, a reszta mi nie posmakowała. Wczoraj miałam iść z Pati i Mati na pizzę, ale można wywnioskować, że pogoda nam nie pozwoliła. Dzisiaj jest takie wspaniałe powietrze. Nie ma takiego upału, ale od niedzieli hot-again. Nie mogę pominąć przygody sprzed 15min. Mama była na strychu, a nasz Stefan wślizgną się, gdy schodziła. Chwilę później, razem z babcią, pojechały na jagody. Niestety ten rudy kocur dalej kryje się nad moją głową. Trzeba było po niego iść. ,,Stefaaaaan, Steeeeefuuuuś, wyłaś mendoooo...!!!" W końcu go znalazłam, ale on już zapolował na ptaszka. Skrzydlate stworzonko żyło i wyrwało mu się. Zgodnijcie na kogo wleciało... Zaczęłam wrzeszczeć, ale nie dlatego, że niby boje się małego zwierzątka, ale z powody kota, który skoczyła za nim. Dorwałam go w wygoniłam na schody, a później za drzwi prowadzące na korytarz pierwszego piętra. Dalej pobiegł na parter. Zostałam na zakurzonym strychu z ptaszkiem. Musiałam otworzyć okno na którym była ogroooomana pajęczyna z wielkim pająkiem. Nie wiem czy nadal na mnie siedzi...Miotła w dłoń i na bosaka szukać zwierzątka. Po kilku minutach odwróciłam się i dosłownie metr od mojej twarzy siedzi. Myślałam, że serce mi wyskoczy jak zaczął latać. Oczywiście biegałam za nim z tą miotłą. W końcu (tak mi się wydaje) wyfruną przez okno, prawdopodobnie nadal cały w pajęczynie.         Teraz odnośnie ,,Dlaczego MAZURandFRIENDS ? Możecie sobie pomyśleć, że mazur to przezwisko, które lubię, ale może być zaskoczeniem, to, że nienawidzę go. Nie lubie mojego nazwiska,a  szczególnie słowa mazur. Piosenki Hej z góry, z góry jadą Mazury...itd. Przecież trzeba stawać naprzeciw swoim słabościom !

wtorek, 7 lipca 2015

31. Odpoczynek w wersji nauczycieli.

Dzień IV

Nareszcie upragniony dzień wypoczynku... miał nim być. Nasi ,,wspaniali" opiekunowie, mimo protestów wszystkich uczniów, zmusili nas do rajdu. Jeszcze czego. Gorąco niemiłosiernie - na pewno było z +40'C Dostaliśmy rowery, ale siodełka były piekielnie twarde. Myślę, że kamienie przy nich to poduszeczki. Dobra, jedziemy. Plecaki ciężkie, a pod ubraniami stroje kąpielowe, bo mieliśmy ,,wypoczywać". To była masakra. Myślałam, że nie dojadę. Co chwila ktoś z przody hamował. Najmniejsze dziewczynki co chwila wyprzedzały, a po chwili nie miały sił i trzeba było  się zatrzymać lub je wyprzedzić. Postoje krótkie, a woda robiła się ciepła. Co tu opisywać. Kilka strat wśród ludności i poparzona skóra. Opaliłam się, ale widać, gdzie były spodenki...To trwało ponad 4h i około 16:00 mogliśmy wypocząć....nie dalej nie. Teraz wiosła i dookoła jeziorka. Przede mną dyrektor, a za mną Szok (pon od muzyki), który darł mordę i co chwila powtarzał ,, I to jest szybkość!" nie mogę zapomnieć o tym, że ciągle na mnie chlapał. Nasza łódeczka wygrała, choć ostatnie 10m wiosłowaliśmy rękami. Później 2h na plaży. Popływałam z Mati i resztą, ale Pati nie miała chęci na ,,zabawę". Zjadłam jabłko, lodzika i wypiłam połowę shakea, po którym, tak jak Mati, miałam pięknie ubarwiony język. Na koniec dnia kolacja w piwniczce (tej samej co I dnia). Później pakowanie, a w nocy pasta w oku. Naklęłam się i nie spałam całą noc. Kupiłam mamie naszyjnik i alkohol XD  Taaakkk nareszcie do domu...

poniedziałek, 6 lipca 2015

30. Porady: JAK ROZPOZNAĆ POLAKA?

Dzień III

Rano trzeba się zmusić i powlec się na śniadanie. Mieliśmy w planach zwiedzać Budapeszt. Nauczyciele powiedzieli, że mamy się ładnie ubrać, bo pójdziemy do jakiegoś kościoła. Większość dziewczyn ( oprócz Pati, Klaudii i kilku - może 3 - starszych dziewczyn) miała sukienki. Upał jeszcze większy. Nie będę się rozpisywała, bo jest mi duszno, a pogoda taka śliczna. Mieszkam w tak niesamowitym miejscu. Niby zwykła wieś, ale to mój dom. Dom, do którego zawszę chcę wracać. Może trochę odchodzę od tematu, ale warto. Ta soczysta zieleń...W nocy zamiast spać, wychodzę przez okno i z dachu podziwiam błyszczące na niebie gwiazdy. Wczoraj wzięłam kartkę i wypisałam na niej wszystkie moje wątpliwości, problemy itp. Wzięłam pudełko z jedną zapałką i wybrałam się do lasku. Tam spaliłam ten papierek, a to co zostało włożyłam do pustego opakowania i zakopałam. Teraz wszystkie utrapienia spłonęły - mogę się cieszyć wakacjami.   I powrót - cały dzień zwiedzaliśmy stolicę. Byliśmy w parlamencie i zrobiliśmy sobie zdjęcia ze strażnikami. Jak stanęłam koło jednego...to ciarki mnie przeszły. Nasz tłumacz był kiepski...akcent węgierski,a do tego mówił strasznie cicho. Niczego się nie dowiedziałam. Szkooooda. Później mieliśmy iść jeszcze do tego kościoła, ale uczniowie zastrajkowali i wróciliśmy do szkoły (naszego domku tymczasowego - Dom jest tam, gdzie jest wifi _tłumaczenie napisu z bluzki Pati. Tan kolejny męczący dzień zakończył się jak inne. Miałyśmy tam kilka przygód, ale niech pozostaną tajemnicą. Kogo interesuje, że jak kupowałam sobie loda to na pytanie (na polski) Czy obie gałki takie same ? odpowiedziałam Tak....a po chwili zdałam sobie sprawę, że to nie ten język i dokończyłam słowami O kur-...   
A tak ponownie zmienię temat...mamy pyszne wiśnie :P

Porada:
Aby rozpoznać polaka spójrz na jego stopy. Jeśli ma kolorowe skarpety i sandały - udało Ci się.

niedziela, 5 lipca 2015

29. Jestem ninja - dam sobe radę !

Dzień II (znów chcą się nas pozbyć !)

Nie pamiętam co robiłam rano, ale później, po śniadaniu (nieco lepszym, bo chleb dali) mieliśmy ćwiczenia. Były...niespotykane - mam na myśli ,, co to ***** jest ?! Wstyd !", ale co tam. Następnie dostaliśmy mapy i nauczyciela w zestawie.  Byłam w drużynie z Pati, Mati, Deseczką i dwiema najmłodszymi dziewczynkami z Obozu Zagłady. Opiekunka była wybawieniem - pani Kasia z anglika. Dość, że ją lubimy to wytłumaczy nam co mamy robić. Nazywałyśmy się Witches...jak na wieźmy przystało 3:> Upał jeszcze gorszy, plecaki ciężkie i czarne. Pierwsze zadanie (po przejściu trasy i próbach przeczytania nazw ulic) - rzut piłeczką do celu. Każda z nas trafiła 1/6 ha ha... Punk drugi (był obok I) - rzucamy Czymś ( to wyglądało jak metalowe gwiazdki ? Pierwsze skojarzenie: broń ninja!). Trafiłam za każdym razem, jak na ninję przystało. Poźniej z łukiem było gorzej, bo trafiłam bardzo daleko, aleeee nad celem -_- . Omijając punkty 3 i 4, bo punkt 5 był bliżej - worki. Hopsamy 10m w workach. Co my ziemniaki ?! Oczywiście moje nogi są troche długie (jak ma się 170cm wzrostu to...) i ,,opakowanie" zakryło jakieś 10cm nad kolana. Myślałam, że się wyrąbie, ale - tym razem - nie. Punkt 4. był czymś w rodzaju toru przeszkód jaki widziałam na egzaminie na kartę rowerową. Też jakoś dałam radę. Ostatni punkt Quiz, miał być najłatwiejszy, ale był najgorszy. Łaziłyśmy szukają niestworzonych rzeczy...Masakra. Olałyśmy  trochę sprawę, bo sił zabrakło. Zajęłyśmy III miejsce i TYM RAZEM nagrody były !?!?! WTF !?!?! To była raczej kara, ale kto by się słuchał nauczycieli na ,,wakacjach"? Dzień zakończył się jak zwykle. Chyba byliśmy w Intersparzeeee, ale nie pamiętam ;)
Dzień II też nie był wypoczynkiem....

Pozdro dla czytelników z Polski, USA, Węgrzech, Irlandii i Nigerii 
Tak patrzę i widzę, że tam ktoś mnie odwiedza.

sobota, 4 lipca 2015

28. Ferduś, pomocy. Nie mam siły stać.

Dzień I

   Jechaliśmy długo...Jedliśmy na stacji benzynowej, a w ziemniakach były włosy ! Dobra, jesteśmy na miejscu i...jemy w piwnicy. Mało tego - pomyliliśmy paprykę - to zielone to była papryczka chiri. Piekło w gębie. W nocy nie spałyśmy, bo było nas w pokoju 13 i część mówiła, że nie wolno się odzywać i używać telefonów, bo im to przeszkadza. Godzina 0:00 one drą mordy i piszą smsy. Razem z Pati i Mati próbowałyśmy spać na zmianę, ale kiedy wykończona mówiłam do jednej z dziewczyn, że by nie podchodziła z tą pastą, wysmarowała mi całą rękę. I w taki oto sposób spałam od 5 coś do 6:00. ,,Niektóre osobniki" też zostały wysmarowane i miały histerię, ale i tak wszyscy ją kochają - wszyscy czyli nikt, ale głupich nie trzeba się bać. Tak nas męczyły, że poprosiłyśmy o oddzielny pokój. Udało się, ale nasza BAAAARRRDZOOO udawana przyjaciółka nazwała nas Sztywne. Co ona o nas wie ?! Sama jest sztywana (i wygląda XD) jak deska. Jako, że deskę lubi pani Cham Chamskości - ,,Obuwie Węgierskie" (wpisz na tłumaczu jak jest ,,obuwie" po Węgiersku) - starsze dziewczyny nie mają prawa nas lubieć. Na szczęście nie wszystkie były takie głupie. Trudno się mówi. My takie durne ie jesteśmy - i tak zapomną.    Dość o tym teraz - Co robiliśmy ? Może coś te dni pomieszam, ale to nie ma znaczenia. Ważne co się działo.
Rano po dziwwwwnym śniadaniu pojechaliśmy naszym autobusem do parku linowego. Surprise - będziemy szukać po lesie pudełek ( w mojej głowie WTF ?!). Oczywiście poszłyśmy na pierwszy ogień. Wymieszali nas ze starszymi chłopcami, ale Mati została ze mną. Było po 6 osób - nauczycielka, 2 chłopców i 3 dziewczyny. Dostaliśmy GPSy i w drogę -  nasza drużyna wystartowała ostatnia, bo musiały być odstępy czasowe. Mieliśmy wypoczywać i co ? Pięć pudełek do odnalezienia, a do tego liczą nam czas. Jakimś cudem się udało, ale ostatnie pudełko z kawałkiem układanki było NA SZCZYCIE GÓRY ! Nauczycielka powiedziała w połowie drogi, że zaczeka i sami przedzieraliśmy się przez te chaszcze. Chłopcy byli mili i może dzięki temu jeszcze żyjemy. Drużyna ,,Lwów" zajęła II miejsce. Zabrakło nam 4 minut. Szkoda. Później można było pochodzić na linach. Podobało mi się. Troche się pozdzierałam, ale szło mi całkiem dobrze. Miałam w planach razem z Mati iść na trudniejszy i wyżej położony tor, ale gdy jedna z opiekunek zawisła i kuzynka Mati - uwielbiana przez wszystkich Maczka - musiała ją uratować....odechciało nam się. Po wielu godzinach poszliśmy pozwiedzać ruiny zamku. Było ładnie, ale nie miałam sił. Wruciliśmy wykończeni. Z prysznicami też było ciekawie, ale tego nie będe opisywała. Po kąpieli do pokoju. Gadanina i po północy spanie. Łóżka twarde....a w kącie stai faraon ! Tak...faraon Ferdynand. W prawdzie był z kartonu i pudełek po cipach (czyli po Węgiersku - butach) - bałam się go...no tylko przez godzinę, bo spałam twrzą do niego zwróconą. Później stał sie naszym najlepszym przyjacielem. Reszta w następnym oście. Do zob--- do napisania ;D

piątek, 3 lipca 2015

27. Węgry.

Pierwsze dni wakacji - przyjemne ?

W niedzielę - tak jak wcześniej pisałam - pojechałam z częścią naszych gimnazjalistów + dwie szóstoklasistki, na Węgry. Dziś nie opowiem zbyt wiele, bo jestem wykończona. Codziennie wymyślali nie wiadomo co...wysiłek był ogroooomny. Relax trwał 2h. Codziennie dziewczyny smarowały nas pastą i już drugiego dnia zmieniłyśmy pokój - tylko ja, Pati i Mati....ach, i jeszcze Ferdek, ale o nim jutro. Wyjazd nie był udany, pierwszy z którego już na początku chciałam wracać. Dziś o 2:26 ,,koleżanka" z klasy wylała mi pastę do lewego oka, pomimo, że nie spałam. Ból był straszny. Droga powrotna nie lepsza, bo robili to co zwykle - smarowali. Wróciłam pełna nadziei na lepsze jutro, ale ciotka - jak się okazało - dobrała się do mojego laptopa i wszystkie moje cenne dane przepadły, a cały dell działa...poprawka - ledwo działa i zacina się co kilka sekund.

Następne posty przeznacze na opisanie tych ,,wakacji" nazwanych przez wszystkich Obozem Zagłady.

sobota, 27 czerwca 2015

26. ...a, bo walizka jest za mała !

Piekło z pakowaniem i dokończona podróż w czasie

Jutro na Węgry. Dzionek zaczął się zwyczajnie. Wstałam o 8:00, ale wyszłam z pokoju 42min później. Wszyscy pojechali na zakupy i zostałam sama z prababcią w domu. Ok. Najpierw mięso, później męka z wyrwaniem czosnku, ale jakoś się udało. Zrobiłam mielone. Wyszły przepyszne :3. Patelnia wystygła, więc ją umyłam - przy okazji resztę naczyń. Dalej kuchnię bo olej tryskał. Nawet pozamiatałam *O*. Rodzinka wróciła i....nasyfiła. Ach, i po co się tu Pies stara ? Resztę soboty spędzę na podwórku, ale najpierw trzeba się spakować. Powiedziałam, że jak będzie ciepło pojade w spodenkach, a jak chłodno - w dresach. Mama i ciocia protest - nie masz jechać w tym, wziąć kurtkę i sweter. Czy ja ogłupiałam, czy nie zrozumiały słów ,,będzie ok. 23' "? Walizka jest wielkości mojego plecaka. Jak tam wszystko upchnąć ? Żeby było mało, jak mówiłam o krótkich spodenkach i o tym, że kazano nam wziąć dwa ręczniki to ,, ty jak idiotka robisz to, co twoje koleżanki!". To ja już własnego zdania nie mam ? Wszyscy za mnie decydują ? Jak próbuje wyjaśnić i zaczyna wychodzić na moje, to mi przerywają i nadają to samo. Dziwne, że jeszcze nie wywaliłam tego wszystkiego przez okno. W końcu będę musiała - niezależnie od pogody - kisić się w grubych, czarych dresach przez jakieś 10h w autokarze obok...Nie skończę szkoda nerwów.
Teraz powrót do przeszłości. Pisałam, że cofnęłam się myślami w czasie, aby znaleźć błąd, który tak bardzo zmienił mnie i moje życie. Wczoraj znów leżałam i błąkałam się myślami po moich dziecięcych latach. Znalazłam. Jeden dzień, kilka słów. Wszystko stało się przez przypadek.
Byłam mała. Miałam może 6/7 lat. Próbowałam zasnąć, ale to był taki jakby półsen. W pokoju byli rodzice, którzy myśleli, że twardo śpię. Zaczęli się kłócić o ,,to" wszystko, a to mnie zbudziło. Taka prawda była ukrywana przede mną latami za pomocą kłamstw. Mała dziewczynka niespodziewanie otworzyła oczy na prawdziwy świat. Po tym wszystko się zaczęło. Zmiany w moim charakterze. Rozdzielił się - na wesołą i złą stronę. Przez to straciłam jako taki sens życia. To trzeba zmienić, ale połączenie czegoś po prawie siedmiu latach będzie trudne. Na wakacjach postaram się połączyć dwie części mnie w jedną. Zacznę żyć od nowa. Bez strachu przed błędami przeszłości ? Nie. Tego nie można zapomnieć, ale ,,wsadzić" do ,,przestrogi - nie stań się taka znów!". Przed siebie, trochę w bok, krok do tyłu i dwa, trzy lub więcej na przyd ! Dobraaa walizka czeka...nieeeee....

Nie ma mnie 28.06 - 03.07 

piątek, 26 czerwca 2015

25. Wolność boli...

Skończona I gimnazjum

To ten dzień - dzień w którym skończyłam I klasę gimnazjum. Jestem bardzo zadowolona. Nie tylko dlatego, że otrzymałam wysoką średnią, czerwony pasek itd. Nie spałam tej nocy. Myślałam nad moim życiem. Patrzyłam na ciemniejące niebo i wsłuchiwałam się w ciszę. Nie starczyło mi sił aby przeanalizować dzieciństwo. Przetrawiłam tylko kilka ubiegłych lat. To się na nie odbiło, ale nie tak jak myślicie. Oczy mnie piekły ! Myślałam, że w kościele się porycze. To samo na hali. Przeciągali strasznieeee...Jak odbierałam świadectwo to ze łzami w oczach i uśmiechem szłam te kilka metrów, które wydawały się być milami nie dając po sobie poznać, że boli baaardzo T^T, a to wszystko dlatego, że straszne obtarłam sobie stopy balerinami. Na szczęście do dziadka udało mi się dodzwonić. I do domu wróciłam - tyle, że głowa bolała bardziej niż nogi i oczy. Za dobre oceny zarobiłam 150zł. Później pojechałam z mamą rowerem do miasta po chleb i wstąpiłyśmy na kawowe shakei, które pomogły na ból łepka. Resztę piątku spędziłam z Chusiami (tak babcia - nie wiadomo czemu - nazywa gęsi). Siedziałam na huśtawce i patrzyłam się na promienie słońca przedzierające się przez chmury. Zostało mi tylko pakowanie. W niedzielę na Węgry ! Pies jedzie do Budy (i Pesztu - ale Buda ważniejsza). Wracam 3 lipca. Postów, więc nie będzie. Tego pisałam słuchając muzyki...w sumie słucham sobie już od godziny...rap, rock, metal...wszystko. Muzyka jakoś mnie uspokaja i pobudza ,,zmysł artystyczny". Tak już rysuje chmurki... Dziś muszę się wyspać...Dobranocka :3

NARESZCIE WAKACJE !!!

czwartek, 25 czerwca 2015

24. Zakończenie posta 23. W życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do samego końca. P.C.

Od nowa...
Byłam załamana ? Sama nie wiem. Teraz nie wiem nawet kom jestem...
Spytałam mamy ,,Jaka byłam zanim dowiedziałam się, wiesz...o ojcu ...?"
- Byłaś wesołą, pełną energii, chudziutką dziewczynką. Uwielbiałaś rozmawiać z innymi. Nie potrafiłaś się długo gniewać...Ale dowiedziałaś się i całkowicie zmieniłaś.
Martyna uświadomiła mi, że tak naprawdę nie jestem sobą, ale to do czego sama doszłam było szokujące. Niewiele brakowało, a ,,prawdziwa ja" zniknęłabym raz na zawsze. Muszę się zmienić. Postanowiłam, że przeanalizuje każdy szczegół mojego krótkiego życia. Przeżyję to jeszcze raz i znajdę błąd jaki popełniłam i stałam się ,,taka". Będę starała się małymi krokami zacząć życie normalnej nastolatki. Bez lęku przed przeszłością i przyszłością. Jeszcze całe życie przede mną - nie mogę tego zepsuć !

Oto nowe zasady:
,,Spraw, aby każdy dzień miał szansę stać się najpiękniejszym dniem twojego życia." Mark Twain

,,Życie nie jest lepsze ani gorsze od naszych marzeń, jest tylko zupełnie inne."William Shake­speare 

,, Dzisiaj jest pierwszym dniem reszty twojego życia. Nic bardziej prawdziwego" Jonathan Carrol
 I ta najważniejsza:

,,W życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do samego końca" Paulo Coelho

23. Bez tytułu, bo po co tytuł...

...
 Mam kiepski dzień... Poszłam do szkoły, ale było za mało osób i pani nas zwolniła. Nie ma co pisać. Lekcji nie było, uczniów też. Dziewczyna, od której miałam odkupić książki nie przyszła.
To dało się znieść, przecież to ostatni dzień szkoły...ale później jeden sms sprawił, że chciało mi się płakać. Myślę, że przestane udawać wesołą. I tak jestem już w tej ciemnej strefie moich myśli...Z resztą po co będę pisała. Komuś sprawię przyjemność ? Wątpie. W mojej głowie pojawiła się myśl ,, może usunę bloga, komu on potrzebny, tylko problemy robi..." Głupich tekstów nie będe dawała, bo istnieje zbyt duże ryzyko, że to kogoś obrazi...

Jeśli jutro nie pojawi się post...albo nie miałam chęci i nastroju na pisanie, albo kończę z MAZURandFriends...
Nie miejcie mi za złe - to będzie moje postanowienie. Nigdy nie powinnam się zmieniać. Zmiany zadowalają tylko mnie...koniec ze mną. Ja się nie liczę...
 
 Moja myśl, która nie dotarła:
Po prostu zapomnijcie o wszystkich złych rzeczach jaki was spotkały. Jak się uda - gratuluję. Ja nie dałam rady. Moje życie wyglądało i wygląda tak samo. Każdy dzień, jak w zegarku, jest praktycznie identyczny. Moje życie może być przegrane, ale i tak muszę się starać. W to wszystko wplątuje się moje - tak naprawdę nigdy nie istniejące - dzieciństwo.
Trzymam swoje problemy dla siebie, a każdy błąd zostawia niewymazywalny ślad wewnątrz mnie. Dlatego robie wszystko by to się nie powtórzyło. Może wydawać się, że pisze jak idiotka, ale NIĄ JESTEM ! Jestem idiotką, która odkąd dostała kilka smsów, ryczy zamknięta w swoim pokoju.

środa, 24 czerwca 2015

22. Improvements

Jakiej jestem rasy ?

Tak. Znów wagary. Rano udaje, że jadę do szkoły, ale zamiast tego pojechałam do fryzjera razem z Mati. Miałam baaardzo długie włosy, ale zniszczone - po rozdwajane końcówki, przy końcach wszystkie włoski innej długości....masakra z płukaniem szamponu. Odważyłam się i powiedziałam ,, ścinam ". Serce waliło mi jak szalone, gdy widziałam spadające na podłogę włosy. Wydawało mi się, że są już do ramion. Cóż to na szczęście była tylko wyobraźnia. Mina Mati, gdy mnie zobaczyła - bezcenna. Teraz moje lśniące, proste i zdrowe włosy sięgają mniej więcej do końca żeber. Jestem zadowolona. Wiem, że tego nie cofnę, ale włosy odrosną. Będę je regularnie podcinała i za rok, czy dwa znów będą takie jak dawniej, ale ładniejsze ;). Fryzjerka powiedziała, że bardzo dobrze zrobiłam, bo włosy były w opłakanym stanie. Wszystkim podobają się moje kłaczki. Co powiedzą koledzy i koleżanki na końcu roku ? Przecież zawsze byłam klasowa ,,roszpunką".
Poza tym ustaliłam, że jestem mixem owczarka niemieckiego i kundelka (bardziej owczarek 3:D). Pati ( jak wcześniej Mati) nie mogła uwierzyć, że to zrobiłam...ale trzeba iść przed siebie. Spinam grzywkę. Teraz moja mordka jest OK. Byłyśmy na shakeach. Tym razem każda brała inny smak. Ja - kawa, Mati - toffi, a Pati - jabłko. Jak zwykle pyszne. Oprócz tego kupiłyśmy sobie Kinder Niespodzianki. Pati miała Pieska, którego mi podarowała ^.^  Niestety mama zadzwoniła i wyszło, że do szkoły nie poszłam. Mam szczęsliwy dzień, przecież jeszcze żyję. Wróciłam i od razu z ciotką na zakupy. Na Węgry pasowałoby coś kupić. Załatwiłam wszystko i za wysoką średnią dostałam waniliowego lodzika. Gdy weszłam do domu dostałam napadu lęku, ale nic się nie stało. Około szesnastej pojechałam do innej dziewczyny - była z nami na wagarach - i znów cofnęłam się na chwilę w rozwoju. Było bardzo zabawnie, ale trzeba wrócic i posta napisać. Tak więc mój dzień zakończył się wspaniale. Jutro planuję z rana wziąc książki, ale na pierwszą lekcję chyba nie pójdę, bo po co ;P

Nie chce mi się już pisać - trzeba trochę ogarnąć chatkę...

wtorek, 23 czerwca 2015

21. Samorząd strajkuje.

Wagary

Jak na złość dziś padało, ale co mnie to. Do szkoły nie poszłam, tylko z Mati zgarnęłyśmy Pati. Jeszcze przed wyjazdem z domu miałam problem z rowerem - siodełko się bardzo ruszało. Po wielu próbach naprawienia go, dałam sobie spokój i jednocześnie ,,szczekając" na mojego psa - pojechałam. Dobra, rowery zostawiłyśmy u Pati i piechotą na miasto - unikając osób, które mogłyby nas ,,sprzedać" nauczycielom. Na początek shake'i. Jak zwykle pyszne. Później ,,Co robić ?". Na skate park. Zjeżdżałyśmy tam, gdzie nie powinnyśmy. U mnie nie było widać, ale Mati miała szare spodnie. Doszłyśmy do sklepu i kupiłyśmy ostre chipsy (again). Tym razem trochę paliło w gębie. Dobrze, że o wodzie pomyślałyśmy. Skończyłyśmy z jedzeniem i spotkałyśmy koleżanki z klasy. Jedna z nich zaczęła krzyczeć do policjanta, a wcześniej witać się z innymi wagarowiczami. Z kim ja się zadaje ? Z ciekawymi ludźmi (czasem zwierzętami/mutantami/ owocami...). Zaczęło padać i trzeba było wracać - oczywiście na około, bo lekcje jeszcze trwały, choć części niby nie było ,,z powody braku uczniów" - dobre. Dojechałam do chatki, a babcia upiekła bułki z kapustą, czekoladą i serem (nie w jednej bułce ! Osobno ;D). Zjadłam w sumie cztery lub pięć...nieee. Zaraz woła, że trzeba okna myć, a jako, że jestem w domu najwyższa, to ja to zrobię. Ok. Wszystko mi jedno, muszę wykombinować jak jutro do szkoły nie iść. Cóż na ganku jest sporo okien, ale dałam sobie rade - kijek i szmatka. Była pochwała, ale bałam się, że mama wlezie w drzwi, bo ich większą część zajmuje szyba... No, w końcu nikt nie ucierpiał...chyba....

Głupie teksty z tego dnia:
Szkoda gadać...ja mam coś nie tak z głową...
Jak Ci się nudzi to wyobraź sobie Pieska w stroju ninja, który potyka się na progu wysokości centymetra...ach, przecież mówię o sobie...

poniedziałek, 22 czerwca 2015

20. Jeden *szczek* i jedno słowo - w życiu czasem jest czadowo !

Gadam z krzakami i drzewami. Nowość.

Poranek był dość chłodny, ale mimo wszystko wstałam szczęśliwa. To jest ten niezwykły, ostatni poniedziałek w klasie I gimnazjum. Było zimno, ale jadąc rowerem nie czułam tego. W szkole był mało kto - mało ważne. Dziś poznałam moją średnią. 5.25. A tam pięć szóstek (polski, wf, technika, plastyka, zaj. art.), dwie czwórki z religii i z niemca, a reszta piątki. Patrzcie, patrzcie...taki leniwy pies, a takie oceny. To też idzie na bok. Byłam w mieście, żeby kupić kwiatki dla pani z okazji końca męki z nami - strzeż się to, niestety, tylko dwa miechy - oczywiście skompale dały tylko po 2zł. I. i co ? Zabrakło. Ja musiałam z własnej kieszeni dać. Oooo ja im pokarze. W kurniku ich zatrzasne lub w kiblu utopie...Mama zmusiła mnie do zjedzenia świństwa i miałam wyrzuty sumienia, ale tak mnie menczyłą. Oczywiście, jako, że do szkoły juz nie chodze, olałam całkowicie zadanie i poszłam niańczyć gęsi. Prrrrraaaawie wdepnęłam, ale się udało. Później wygłaskałam Stefana. Dalej piesek się znalazł i dwie psiunie biegały, z tą różnicą, że ja na dwóch, a on na czterech łapach. Dobra ciemno się robi, więc ja...w truskawki, bo mi się zachciało. Stoje. Truskawki mi się źle kojarzą (Mati wie dlaczego) - to się poziomek czepiłam. Kilka metrów od naszych grządek jest średniej wielkości lasek. Bardzo lubię tam chodzić. Gdy patrzę w promienie słońca przedzierające się przez liście klonów i dębów....nie mogę oderwać wzroku. Tym razem przeleciał mnie dreszcz, gdy z coś przemknęło w ciemnościach pomiędzy grubymi pniami. Normalny człowiek by zwiał, ale ja jestem pies, więc zaczęłam do krzaczków gadać. Co mówiłam zostanie tajemnicą na zawszeeee. Mama zawołała i.... poszłam na grób chomika [*]. A tu to ,,coś" jest bliżej. W sumie jak sobie przypomnę, już kiedyś widziałam w ty lasku dziwne rzeczy. Może to wydawać się dziwne, ale jest prawdą. Nie dałam rady, gdy powiedziała, że ma troche czereśni. Wróciłam. Zjadłam kilka. Przeczytałam posta Mati. Dalej - jak logika podpowiada - siadłam i napisałam toooo j.w.

Głupie teksty z tego dnia:
Było ich sporo, ale zapamiętałam jeden -
(jestem w mieście i dostałam ,,to" świństwo) ,,Jestem strasznie głodna, ale nie chcę tego jeść" Ej no, ale co w tym takiego śmiesznego ?!

niedziela, 21 czerwca 2015

19. Pies na łańcuchu.

Pies nawet za bardzo...

Niedziela. Nudno. Nie lubię wstawać i słuchać jak na dole, w kuchni moja mama kłuci się z babcią. I gdzie tu przykład, że trzeba słuchać swojej mamy ? Ten dzień był kiepski, a nawet gorszy. Z rana babcia miała ,,humorek" i żarła się z każdym kto znalazł się w zasięgu jej wzroku. Za 25 minut msza się zaczyna, a mama mówi, że babcia powiedziała ,,Co ja jestem przepiórka, że mam iść teraz do kościoła ?!". Nie żeby zawsze chodziła na ósmą...No to złapałam czarne spodnie i bluzkę w kratkę. Gdzie buty ? Chodzeę nie ma. Mama oznajmia ze złością, że zaniosła pod moje łóżko, a wcześniej nie można było ?! Moje ciuchy jej nie pasują, bo...bo nie pasują. I już kazanie przez całą, krótką na moje szczęście, drogę. W kościele siedziałyśmy obok starszej pani, która....śmierdziała ,,Jak stara dupa " -słowa mamy. Nie moje. W domu nie miałam za bardzo apetytu i wzięłam sobie same kluski, bez rosołu. I dalej źle. Jakieś pół godziny temu kuzyn mówi, że ja chce jechać do lasu - ja ?! Dalej wysługiwanie się mną [?!]. Nie. Odmówiłam. Głowa mnie boli, a cały dzień wszyscy skaczą sobie do gardeł i wyładowują swoją złość na mnie. Norma. Dalej chcą, żebym z nimi jechała. Mowie, że źle się czuję i nie chcę. Ale muszę. I tu posunęła się ciocia za daleko słowami Piesku do nogi ! Bo weźmiemy cie na łańcuchu !. -Co ja jestem głupia, żeby....  -No w końcu prawdę powiedziałaś Psiuniu! To trwało długo. Później pojechali, a ja zamknęłam drzwi na klucz i siedziałam na łóżku. Słone łzy spływały mi po policzkach. Nieświadomie płakałam. Ona twierdzi, że nie uśmiecham się i nie chcę z nikim rozmawiać. Dlaczego ? Bo to kończy się zawsze tym, że dostaję owal za nic. Powiem coś - źle. Nie odzywam się - źle. To co ja mam zrobić ? Nie mam ojca, który by mnie pocieszył. Mój ,,tato" dzwoni co kilka dni. Czasem w ogóle. Mam tylko przyjaciółki, ale tego dnia nie były ze mną. Zawsze, gdy jestem z nimi lub po prostu w szkole ze znajomymi - ukrywam smutek i pokazuje tylko szczęście. Doskonale wiem, że są ludzie, którzy mają gorzej ode mnie. Rozumiem. Sama muszę dźwigać ciężar mojego życia. Nie chcę, aby ktokolwiek musiał mi pomagać cierpiąc przy tym. Może to źle, że po części udaję ? Może nie jestem do końca sobą ? Ale jaka jestem ? Sama nie wiem... Może kiedyś się dowiem ?....

sobota, 20 czerwca 2015

18.Sobota inna niż poprzednie

Odbija mi...

Niby normalna sobota. Śpię do ósmej, wstaje i myślę, że ni się nie chce,zjadam bułkę na śniadanie, popijam herbatą owocową - norma. Mama mówi poodkurzaj na górze, a ja na dole i na ganku. Zawsze tak robi, a ja zmuszam się do ogarnięcia pięterka, ale dzisiaj wzięłam odkurzacz i posprzątałam całą chatkę...Wiedziałam odwala mi. Nie ,,szczekałam", że nie. Po prostu to zrobiłam. Zaskakuję sama siebie, bo po tym dobrowolnie i z chęcią wzięłam matme i zrobiłam zadanie. To chyba ujdzie jako norma, ale to, że miałam ochotę zrobić więcej ćwiczeń, to, to już normalne - nawet jak na mnie - nie jest. Trochę mi nudno Mati pojechała na koncert idola, a Pati, albo jest z nią, albo nigdzie nie pójdzie, a bo bez niej się nie ruszy - prawdopodobnie. Do kuzynki nie mogłam pójść, ponieważ naprzeciwko jej domu ktoś umarł i będzie tamtędy szła procesja....nooo litości ! Nawet weny do bazgrania nie mam. Mój styl mangowy leży, kwiczy i ryczy. Nakreśliłam mnie - chibi ludzika z uszami psa i ogonkiem i tyle !? Stać mnie na więcej, to już prawie wakacje. Potrzebuję inspiracji.... Gdybym tylko miała neta. Mój ma prędkość...hmmm jest coś wolniejszego ? Chyba nie, ale koło 22:00 da się coś pooglądać. Może coś o ninja ? W końcu od wtorku ja i Mati nimi będziemy. Znacie jakieś filmy/bajki czy cokolwiek o ninja ?

Sobota dzień, w którym mój mózg odpoczywa po tygodniu walki z nauczycielami i ich wymysłami...