Muzyka

sobota, 17 października 2015

64. Tak długo i jednocześnie za krótko.

 TIME

Czas...nieubłaganie ucieka. Mam dopiero...nie. Mam aż 14 lat. Przecież za 4 lata będę już dorosła. Cztery lata. Mnóstwo czasu, prawda ? Dotarło do mnie, że jest to tylko chwila. Wydaje mi się, że kilka dni temu z boku patrzyłam na nieżyjącego już dziś wujka.  Jak będzie wyglądała moja przyszłość ? Nie chcę dopuścić do tego, że będzie  pusta, smutna...będzie kłamstwem. Jest po północy, a mi zebrało się na posta. Od dłuższego czasu mam wrażenie, że ludzie z mojego otoczenia znikają. Niektórzy z mojej rodziny chorują, ciotka za bardzo się odchudza i efekty są nieciekawe, babcia bardzo źle się czuje i już drugi dzień nie może się ruszyć z łóżka, mamie zaczerwieniła się szyi i są bardzo bolesne. A ja ? Co ja mam ze sobą zrobić w tym świecie dorosłych ? Niby pełnoletni, ale niektórzy są jak dzieci. Właśnie, czy dziecko może być dorosłym, a dorosły dzieckiem ? Nie jestem jakimś wybitnym pisarzem, ale może ten post  komuś pomoże.
  Uczę się na błędach swoich i czyiś. Mam te czternaście lat, ale doświadczyłam w życiu więcej bólu, niż niektórzy. Wiem, są tacy, którzy wycierpieli więcej.
 Moja historia wyglądała tak: byłam wesołą dziewczynką, żyjącą teraźniejszością. Podziwiałam rodziców. Mama ciężko pracowała, bym miała co wsadzić do buzi. Tato - osoba niesamowita. Był dla mnie...nie jestem w stanie tego wyrazić. Widziałam w nim najwspanialsza osobę ( oczywiście w mamie też), ale tato pojawiał się rzadko. Pamiętam doskonale jak siedziałam do późna przed oknem, wyczekując jego przyjazdu, a kiedy odjeżdżał, chowając się za mamą kryłam łzy, które lały mi się po twarzy.
Nie przejmowałam się niczym. Myślałam, że mam wszystko, ale po prostu moje oczy były zamknięta na rzeczywistość.  W końcu nadszedł pamiętny dzień poznania prawdy. Ta szybka na oczach się rozsypała. Wszystko...kłamstwo. Teraz jestem przeciwieństwem dawniej siebie, ale czy to właściwa droga ? Nie wiem. Co dalej ? Nie wiem.
 Musze coś z tym zrobić, bo wiem, że nie jestem nieśmiertelna, ale nie boję się śmierci. Co ciekawe jest tak odkąd poznałam prawdę.
Może dlatego....chce w życiu zostać kimś.

piątek, 2 października 2015

63. Leniowi się nie chciało wymyślić tytułu...hmm Najdłuższa droga do domu.

Długa droga do domu.

  Naprawdę nie wiem o czym pisać. Wiele się dzieje, ale i tak to nie zainteresuje nikogo, kto właśnie to czyta. Może wczoraj ?
  Niech będzie. Byłam wolontariuszką na spartakiadzie dla niepełnosprawnych. Mieliśmy ,,ciekawego" opiekuna xD ..taaaak...dawny nauczyciel wf'u. Naszej grupie - ja, kuzynka i on - szybko skończyła się robota. Tak trafiliśmy na dyscyplinę, w której brało udział mało osób. Jakoś to zleciało. Od ok. 8:00 (choć wstałam o szóstej) do 15:00 łaziliśmy po terenie szkoły pomagając lub włócząc się bez celu. Były różne głupie pomysły...ale o niektórych wolałabym zapomnieć ;)
  Najciekawszy był powrót. Razem z kuzynką naściemniałyśmy nauczycielom i poszłyśmy do domu. Ja mam do chatki może 3km, ale dotarłam tam po 17:00. Jak ? Po odwiedzeniu sklepu, zmianie fryzur i zdjęciu koszulek z napisem wolontariusz, schowałyśmy się w parku i cykając fotki sobie i otoczeniu, miło spędzałyśmy czas. Zajęło to dwie godziny - bez szczegółów. Dalej nie mogłyśmy przecież iść prostą drogą. Przez kładki nad rzeczką i na łódkę - zdjęcia wody. Przyspieszyłyśmy, bo kuzynki szukał jej chłopak, którego nie miała ochoty widzieć i wymyślałyśmy... ,,Jesteśmy w domu [za 5 minut ] jesteśmy na łódce [ kilka minut ] nie widzisz nas ? Machamy " Polami zaszłyśmy do mnie. Pożegnałyśmy się i wróciłam do rzeczywistości.
  Planujemy wyjść gdzieś w sobotę. Lubię takie dni...

  Pozdrawiam ^^