Dzień IV
Nareszcie upragniony dzień wypoczynku... miał nim być. Nasi ,,wspaniali" opiekunowie, mimo protestów wszystkich uczniów, zmusili nas do rajdu. Jeszcze czego. Gorąco niemiłosiernie - na pewno było z +40'C Dostaliśmy rowery, ale siodełka były piekielnie twarde. Myślę, że kamienie przy nich to poduszeczki. Dobra, jedziemy. Plecaki ciężkie, a pod ubraniami stroje kąpielowe, bo mieliśmy ,,wypoczywać". To była masakra. Myślałam, że nie dojadę. Co chwila ktoś z przody hamował. Najmniejsze dziewczynki co chwila wyprzedzały, a po chwili nie miały sił i trzeba było się zatrzymać lub je wyprzedzić. Postoje krótkie, a woda robiła się ciepła. Co tu opisywać. Kilka strat wśród ludności i poparzona skóra. Opaliłam się, ale widać, gdzie były spodenki...To trwało ponad 4h i około 16:00 mogliśmy wypocząć....nie dalej nie. Teraz wiosła i dookoła jeziorka. Przede mną dyrektor, a za mną Szok (pon od muzyki), który darł mordę i co chwila powtarzał ,, I to jest szybkość!" nie mogę zapomnieć o tym, że ciągle na mnie chlapał. Nasza łódeczka wygrała, choć ostatnie 10m wiosłowaliśmy rękami. Później 2h na plaży. Popływałam z Mati i resztą, ale Pati nie miała chęci na ,,zabawę". Zjadłam jabłko, lodzika i wypiłam połowę shakea, po którym, tak jak Mati, miałam pięknie ubarwiony język. Na koniec dnia kolacja w piwniczce (tej samej co I dnia). Później pakowanie, a w nocy pasta w oku. Naklęłam się i nie spałam całą noc. Kupiłam mamie naszyjnik i alkohol XD Taaakkk nareszcie do domu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz