*zrób j.w.*
Pewnie nic by się tu nie znalazło, gdyby nie to, że mam zamiar pisać codziennie (może z wyjątkiem 1.08 - 4.08). Streszczenie dnia. Nie wyspałam się i po pobudce o szóstej rano, nie wychodziłam spod kołdry do dziewiątej. Chleba akurat dzisiaj było mało co. Zostało pół pomidora, więc starczyło na jedną, dużą kanapkę. Weny dalej nie mam. Nie chce mi się na necie siedzieć. Wysłuchałam już wszystkich piosenek. Z domu nie wyjdę, bo przychodzi kolega kuzyna...On jest...złem wcielonym. Włazi wszędzie, nie wie co to wstyd, psuje, gania za gęśmi, nawiedza kury, biega po zbożu. Lista jest baaaaaaaaaaardzo długa. A ten jego głos. Aannnntteeeeeeeeeek, aaa cccoooo taaammm jeeestttttt~ Babcia nie wytrzymuje psyhicznie i ciągle na nich klnie, ale wyładowuje się na rodzince (czyt na mnie). Moja mama jest trochę chora i siedzi u siebie, a ciotka gania za tymi małymi skunksami. Ja chowam się w swoich czterech kątach. I tak do czternastej, bo ,,muszę mieć książki do 2 klasy już, bo inni już na pewno mają !...". Kuzynka nie mogła mi pokazać, gdzie dokładnie mieszka jej przyjaciółka, bo musiała gdzieś pojechać. Przez godzinę jeździłam z ciotką i Antkiem (jej syn, a jego mama to najmłodsza siostra mojej) - on jechał, żeby jego kooooleeeegaaaa~ nie był u nas (na szczęście poprawka aż za tydzień wraca do Warszawy. Może dlatego nie wie co to kura ?) - wkońcu dotarłyśmy. Książki kupiłam tanio 50zł, ale żeby mieszkać na TAKIM ZADUPIU !? Wróciłam i pojechałam z mamą i ciotką na cmentarz. Wiadomo co tam robiłyśmy. Najciekawsze było szukanie zmiotki. Jak przeszłam pół cmentarza to znalazłam i (chyba) w dobre miejsce odniosłam. Wracałyśmy...no ja z ciotką musiałam się rowerem zamienić, bo chciałam jej udowodnić, że nie jest taki zły, a mój nawet gorszy. No cóż jej się nie da przekonać. Nawet jakby widziała przed sobą niebieskiego kota, to i tak by powiedziała, że takiego nie ma. Po tym poszłam do pokoju i to napisałam... Brak weny - katastroooofa !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz