Muzyka

czwartek, 30 lipca 2015

52. Błękitne niebo...jedna z barw lata.

Błękit nieba jak ze snu i soczysta zieleń trawy - barwy wakacji

  Jutro już nie będę mogła nic napisać.Niech te kilka osób, które zmuszają się do odwiedzenia mnie i przeczytania tego, co tu się pojawia, przyjmie moje przeprosiny.  Wstałam wcześnie, ale nie chciałam nikogo wyrwać z cudownej krainy snów. Sama też wolałam zostać pod pachnącą pościelą o barwie fiołków. Jednak wstałam. Nie mogłam się oprzeć śpiewom ptaków za oknem. Usiadłam na łóżku i już wiedziałam, że dziś stanie się coś przyjemnego. Pomogłam babci z obiadem jednocześnie przegryzając śniadanie - bułkę. Nie miałam co robić przez większość dnia, a kuzyn nie potrafi żyć bez telewizora. Dręczył mnie dość długo, ale byłam nie ugięta. W końcu po co włączać coś, co jest już włączone ? Na obiad były kopytka. Później poszłam zjeść jabłko, a raczej...trzymałam je w ręce tak, by na tle było tylko piękne błękitne niebo na którym powoli wędrowały puszyste chmurki. Owoc był taki czerwony. Dałabym wszystko za powtórkę z tamtej chwili. Po południu miałam popilnować gęsi, bo gdy są same, zaczynają niszczyć. Oczywiście spoglądałam na nie co jakiś czas, bo siedząc na huśtawce z opony, spoglądałam na mój pastelowy błękit z bitą śmietanką przez gałęzie jabłoni. Przez liście drzewa przedzierały się promienie letniego słońca. Po chwili patrzyłam, jakby z nostalgią na poruszaną delikatnie przez wietrzyk, soczyście zieloną trawę...i znów zagłębiałam się w dziele Sienkiewicza - Krzyżacy. Czasami dobrze jest, choćby na sekundę, oderwać się od świata...Wsłuchać się w głos natury...głos wakacji...

środa, 29 lipca 2015

51. I'm Happy ! Why ?

Dziwne sny, pyszny obiad i Stara Karolcia

Dzisiaj baaardzo krótko, bo muszę coś zrobić...Wczoraj poszłam spać bardzo wcześnie (22:00) i wstałam po 6 i leżałam...nie chciała nikogo obudzić, ale w końcu zasnęłam. Śniło i się jak w za ciężki plecaku szkolnym co chwila wywracałam się próbując przegonić osła ze zboża (WTF?!). Później bułka z serem białym i pomidorkiem i czas zrobić obiad. Kotlety i bułeczki. Wszystko wyszło i dostaje ciągle za to pochwały. Taaa od teraz ja gotuje. W sumie lubię to :) Byłam w mieście i znalazła płótna. Było za mało czasu i nie zdążyłam ich kupić, ale niedługo będą całe w moich farbach ^^ Dzisiaj łaziłam w euforii. Dlaczego ? Tajemnicaaa~ Dzisiaj lało, a ja biegałam za ziemniakami by je obrać do kotlecików. Żadnego nie spaliłam. Skąd to szczęście ? Nie wiem~ Mama tańczyła mi w progu i ,,śpiewała" piosenki ludowe przy których sąsiad wywalał gnój. Why ? - I don't know :D Nic mnie nie jest w stanie zezłościć ! Co się ze mną dzieje ? Albo mi odwala, albo stara Karolcia - ta mała 7-letnia - wyłazi. Niech wychodzi, tęsknie za nią !!! Chce żeby została i nie wracała do mojej mrocznej czaszki. Być może ktoś niedługo ją pozna. Ona jest inna niż ,,ja", to chodzące szczęście i prawdziwy uśmiech !

wtorek, 28 lipca 2015

50. Jajecznica

 Nie mam co tu napisać

  Łeb mnie boli - norma, ale jest to taki tępy ból...Mam dosyć. Rano zrobiłam sobie jajecznicę i ją troszkę przesoliłam, potem trzeba było umyć okna na ganku, oczywiście z obu stron. Napotkałam przy tym wiele stworzonek...w tym jeden pajączek znikną w tajemniczy sposób. Kiedy myłam od zewnątrz musiałam nawinąć ścierkę na ,,patyk do malowania ścian". Mam nadzieję, że sąsiedzi nie widzieli-_- Obiad mnie jakoś - nie zachęcał, więc nawaliłam sobie na talerz mizerii i ziemniaków. Ciocia przywiozła coś co nazwała Lodami w Kulkach, Smaczne, ale dziwne ? Na kolację jajecznica, którą z kolei nie przyprawiłam jak trzeba. Dałam za mało soli. Najlepszą rzeczą jaka mnie dzisiaj spotkała był prysznic. Nawet jak myję włosy, to siedzę w łazience 18min (liczyła mi mama). Czyli normalnie jakieś 11 ? Dzisiaj postałam chwilkę, ale musiałam wyjść, bo u nas ciepła woda jest co drugi dzień i ma limit. Oblać się takim lodem...koszmar. Jeszcze kilka dni do wylotu. Wszystko już załatwione i będę musiała zmusić się do wybrania kilku rzeczy. Mogę wziąć 1/4, bo pójdziemy na zakupy ! Kocham tamtejsze sklepy. Tata często wysyła mi ciuszki z Londynu..a tak - spotkam się z tatem. Cieszyć się czy nie ?! Może coś z Everlasta.... Nie będę zarywała nocki...idę spać.

poniedziałek, 27 lipca 2015

49. Horrory...

Co oglądam ?

  Nie mam co pisać, bo pogoda nie dopisuje ostatnio. Nie sądziłam, że zatęsknię za tym skwarem. Jeszcze tylko kilka dni do wylotu. Wczoraj coś mnie pchnęło w stronę obejrzenia Another. Chciałam pooglądać z mamą jakiś film, ale ona nie cierpi horrorów - ja za to je uwielbiam. Kocham ten dreszczyk ! Cóż jak kto woli. Jedni romansidła, inni akcję, fantasy, a ja horrory. Oprócz tych krwawych scen lubię też...coś fantastycznego, Sc-Fi i każdy film, w którym jest Jackie Chan. Niektórych może przerażać widok masakry na ekranie lub tryskającej krwi. Ależ ja jestem dziwna.... Wracając - mama nie chciała, a mi ktoś polecił Another. Zdążyłam obejrzeć dwa odcinki, bo o 22:22 - jak nigdy - oczy same mi się zaczęły zamykać i poszłam spać. Następnego dnia, czyli dziś myślałam, że mnie szlak trafi. Wyłączałam i włączałam mojego grata/złoma/laptopa siedem razy...Co chwila mi się zacinało i choć raz czekałam 2,5h to i tak obraz się nie ruszył. Dobra, w końcu jak wyczyściłam wszystko, to dało załadować odcinek. Dotarło do mnie, że od trzeciego odcinka powinno się oglądać serię za dnia. W sumie nie było to dla mnie takie straszne - zginąć przez upadek ze schodów i nabicie się gardłem na parasolkę. Jeden/dwa odcinki dalej - chłopak umiera na atak serca. Cóż miał chore...Nauczyciel zabił się w klasie, a jego krew tryskała po uczniach... Odcinek 8 - chłopak został rozszarpany przez silnik motorówki, a po chwili w wodzie pływały jego części... Chyba dziś obejrzę do końca :) Dzięki Anoher stworzyłam już dwa rysunki...nie są straszne.

niedziela, 26 lipca 2015

48. Dalej mam dosyć...MyLogic - głupie zdania.

Niedziela...jeszcze czego

  W domu wszystkim gorąco, a mi zimno. Czułam się fatalnie od rana, ale kogo to obchodzi ? W kościele ledwie stałam, jem jabłka i wafla (wafel|czekolada|wafel|czekolada|wafel), bo boli mnie brzuch i nie trawie innego jedzenia. Włosów nie chce mi się związać i chodzę z grzywką na oczach. Rodzinka przyjechała jeszcze czego ? Koleżanka ciotki. Ona (ciotka) ma imieniny i mam jej coś, co kupiła moja mama, dać. Jeszcze nigdy, podkreślam - NIGDY, nie obchodził moich imienin. Albo o nich się zapomni (kalendarz wisi i codziennie tekst: Dziś jest Józia i Stasi, ta pani z końca wsi ma dziś imieniny !), albo nie chce się pamiętać. Gdyby nie moje ,,wspaniałe" samopoczucie - kończyłabym rysunek w kolorach, postaci z...(MyLogic - zapomniałam, co napisać miałam) Nie ważne...W następną sobotę ok. 15:00 będę już na lotnisku w Rzeszowie i albo przypomne sobie jakie horrory oglądałam z perfidnym uśmieszkiem, albo pójdę przed siebie...chodzi o to, że Pati mówiła, że lot jest nieprzyjemny... jestem odważna, ale (IloveGreenAPPLES!) i to może spowodować, że przestraszę się lotu 11km nad ziemią... Truuudno - jakoś przeżyję.

Głupie zdania z MyLogic:
,, ...mam wyobraźnię na poziomie stworka, który żywi się niebieską kapustą, popija słonym barszczem i przegryza twardym jabłkiem..."

,, Pomyślałam sobie, że jakby kucykowi przykleić na Magicznym Kleju róg nosorożca i pióra Orła Bielika, to mógłby być naszym godłem, i dałoby się zdobyć kosę na darmowe Wi-Fi w szkołąch, bo w końcu na końcu tęczy jest garnek ze złotem...tylko trzeba będzie też doczepić Jednorożco-Orło-kucowi jakiś porządny karabin, żeby dało się pokonać krasnala, który będzie garnka z forsą pilnował" 

,, Czy życie nie byłoby prostsze, gdybyśmy mieli ogony ? Nie trzeba by było martwić się o to, kto zamknie drzwi, ale gorzej z kąpielą, bo więcej szamponu pójdzie, a z kolei łysa kita wyglądałaby obleśnie"

Może jutro więcej napisze zdań...tak w ogóle to one były pisane...od tak. Jeździłam palcami po klawiaturce i tamto (patrz wyżej) wyskoczyło. Chyba przez te bóle coś mi się poprzestawiało we łbie ;P

sobota, 25 lipca 2015

47. ,,MyLogic" I co z tego, że...

Inna - pozytywnie lub nie

 (pójdę trochę w ślady przyjaciółki, bo dziś znów duchota,a moje ciśnienie...norma to 60/80 - mam nissskie, a jak się podniesie, to: Łeb boli, krew leci z nosa itd, więc...)

I co z tego, że...
1. Nie maluje się ( i tak nie musze. Mam rzęsy długie i czarne)
2. Lepiej czuje się w spodniach niż w sukience czy spódnicy
3. Nienawidzę Kubusia Puchatka
4. Nie mogę przetrawić romansideł - w szczególności tych, w których umiera główny bohater
5. Wolę czasami być sama
6. Chwilami ledwo hamuje, to co mi się na język ciśnie
7. Mam nieokreślony charakter
8. Jestem tajemniczą osobą
9.  Robie najczęściej minę *Aaaa..mam dosyć...*
10. Trzymam swoje problemy dla siebie
11. Jestem (nie licząc nieobecnych: wujka i ,,tata", którzy mają ponad 186cm) najwyższa w domu - 170cm
12. Jestem leń, ale nocki zarywam
13. Słyszę, to co chcę usłyszeć (mama woła...ignorujjjj)
14. Mam swoje gorsze dni
15. Mam skłonności do zabijania wzrokiem (no przynajmniej prób)
16. Od romansów wolę jak krew się leje
17. Boję się tego czego boi sie moja wyobrażnia
18. Przyjaciółmi nazywam niewiele osób
19. Jestem nieufna
20. Ojciec jest dla mnie jak obcy człowiek ?

Lista mogłaby być dłuższa, ale chce mi się spać...(patrz punkt 12.) i to jest MyLogic !

piątek, 24 lipca 2015

46. Piątek wypełniony śmiechem - zakończony fochem.

Z rodziną dobrze nie tylko na zdjęciach :)

  Piątek. Od zawsze mój ulubiony dzień tygodnia (choć były przypadki...). Akurat nie byłam umówiona z Pati i Mati,a obiecałam kuzynce - Sylwii, że do niej przyjadę. Jak zwykle na początku nie wiadomo co robić...ale tylko przez kilka minut. Na początek gadanina, później pojechałyśmy na shakei, a kiedy wracałyśmy kuzynce spadł łańcuch. Miałam pójść do Pati, ale spotkałyśmy miłych panów i poprosiłyśmy o pomoc. Naprawili i pożegnali się. Dalej do sklepu po ,,coś (blacki)" co wypiłyśmy na przystanku, w pobliżu jej domu razem z dwiema koleżankami z klasy - Jolą i Wiktorią. Siedziałyśmy tam dość długo i dołączył do nas chłopak Sylwii. Po rozmowach i wygłupach, które pomine, ale i tak nie pobiłyby Naszych :P Przyjechałam ok 13:00. Wróciłam po 18:00 - z ciepłym mlekiem. Zanim weszłam do domu wiedziałam, że skoro nie było mnie dłużej niż 3h, to mama buszowała w moim pokoju. Nie myliłam się. Już w progu krzyknęłam, że jeśli mama to zrobiła, to nie odezwe się do niej przez ok 24h i strzele focha - a u mnie to jest jak zniżenie się (prawie) do poziomu pewnego osobnika. Ach, i znów ,,to" popsuło mi tak piękny dzień...

czwartek, 23 lipca 2015

45. Ciekawostka...

Coś, o czym nie wie wiele osób.

  Wczoraj bolała mnie głowa i nie było spania. Są takie upały, że nie ma czym oddychać. Długo zastanawiałam się, czy to napisać, czy nie. Po moich rysunkach można się domyślić (jeśli się wie co to jest), że rysuje mangowym stylem. Tak to wygląda.
 
Charakterystyczne są ,,wielkie gały". Ja zawsze takie rysowałam,a jak w wielu 11 lat skapczyłam się, że pokemony (nie wnikajmy. Po prostu od małego było ,,Mamo, kedy będzie Pikaću ''. Pikachu...stare dobre czasy.) są anime (anime robi się zazwyczaj na podstawie mangi), zaczęłam zagłębiać się itd. Okazało się, że i manga, i anime pochodzą z Japonii - kraju, który od zawsze jakoś tak mnie fascynował. Sama manga jest komiksem (Ci, którzy wiedzą o co chodzi - zrozumcie, że tłumaczę tym, którzy nie wiedzą). Nie będe tłumaczyć. Wystarczy wpisać w googlu manga/anime. W skrócie anime, to coś co się ogląda. Tak oglądam anime, ale jako, że dubbng to zło...oglądam z polskimi napisami. To jest coś dla mnie. Przeklinanie, krew się leje ;P i mają świetne miny. Co tam, że trzeba tydzień czekać, a tasiemce mają ponad 600 odcinków (licząc dwie serie. Przykładowo Naruto-220, Naruto Shippuuden - dziś 420 i to nie jest koniec). Proszę się nie śmiać, każdy ma swoje KuKu. Może nikt by się tego nie spodziewał, ale jestem doświadczonym Otaku*
   Sajonara** zapomnij, że to czytałeś :)


*Otaku - ktoś kto lubi anime
**Sajonara - jap. do widzenia
 

wtorek, 21 lipca 2015

44. Na końcu świata...

W bibliotece.

  Dzisiaj było lepiej - pomijając fakt, że codziennie pada - tylko 30'C, więc wybrałam się na rolki. Spotkałam Strawberry i postanowiłyśmy pojechać na rolkach do biblioteki. Moja mama ma tylko takie, w których główny bohater umiera. Czytam Krzyżaków. Z tymi grubymi Sienkiewicziwymi dziełami, pojechałyśmy... przed siebie. Z ciekawości skręciłyśmy na odludzie, czyli w prawo. Dojechałyśmy tam, gdzie była droga z lat 90. Koniec świata, czyli koniec Zadupia zwanego u nas Sośniną. Droga się urywa, a dalej las. Niecodzienny widok. Jak zostało nam ze 3,5km to zaczęło padać i usiadłyśmy na przystanku i gadałyśmy z koleżanką - Jolą. Przestało i spotkałam kuzynkę. Gadałam z nią i znów deszcz kropi. Dawaj do domu. Pare razy mało brakowało do wywrotki, ale dojechałam. 8km. Może być, ale jutro znów z łóżka nie wyjde o własnych siłach.  Dobranocka !

43. ,,Ja mam najwięcej kółek !"

Na rolkach i rowerze.

  Wczoraj  w sumie siedziałam na laptopie do (prawie) pierwszej w nocy, ale posta jakoś siły nie maiłam napisać. Mój wspaniały sprzęt wiecznie się zacina. W skrócie. W końcu wyskoczyłam gdzieś z Pati i Mati. Obgadałyśmy nasze dotychczasowa wakacje, spotkałyśmy sporo osób z klasy, poszłyśmy na shakei, uciekałyśmy przed babką (?) na szczudłach - on/a je miał/a. Później na pizzę i na koniec rolki. Nie jeździłam od ponad roku, więc już jak z domu wychodziłam, mało co nie wylądowałam w kwiatkach. Jednak po jakiś 5 minutach ,,nauczyłam się od nowa" jak się jeździ. Było kilka wpadek, ale przejechałam 6km i 60m :) Dziś planujemy zrobić to samo. Nawet górki mi nie straszne ! Jeśli chodzi o tytuł to: Jechałyśmy sobie, już w las, spytałam się Mati ile ma kółek w rolkach. Okazało się, że w prawej cztery,a w lewej trzy. Pati miała rower, czyli dwa koła, a ja osiem - najwięcej. Następnie bardzo poważna pogadanka o tym, że Pati w sumie ma większe, a ja na to, że jej są puste w środku itp itd. Nie można się nudzić - śpiewałyśmy.

niedziela, 19 lipca 2015

42. Burza, kałuża i zając... (Mati - to nie o Tobie)

Pioruny walą, a ja sztukę widzę.

 Myślałam, że dzisiaj nic nie napiszę, bo były urodziny jednej znajomej sióstr i wiadomo... Oczywiście, żeby mieć ,,pomysły i dobry humor" w myślach Patrycjaaaa.... I było super. Pomyśl o Pati i wszystko nabierze barw :)  Musiałyśmy (wliczam w to kuzyna - Antka C: ) wracać, bo niebo zszarzało i zaczęły walić pioryny. Już w domu stanęłam na schodach pod dachem ganku z dziadkiem i gawędziliśmy sobie o wszystkim. Jako, że wenę odzyskałam - wszystko co widzę znów jest piękne i mam ochotę to odtworzyć na papierze.  Trochę odskocze od tematu...nie spałam CAŁĄ noc (pierwsza, wpół do drugiej (...) wpół do czwartej)czwarta nie dałam rady i wylazłam przez okno ,,by podziwiać wschód słońca. Taa do piątej szesnaście czekałam -_-, ale było warto, bo to niesamowity widok. Potem kac i brak snu dał się we znaki i szkoda pisać...Jednym słowem masakra. Wracając - gapie się na szare niebo, które powoli staje się błękitne, deszcz już tylko kropi, a tu nagle babcia woła. Idę na przód domu, a tam - zajączek. Taki ślicznnnnnnyyyy <3 . Pogadałam o nim z dziadkami i kazali mi go przegonić, żeby pies mu nic nie zrobił i aby on sałaty nie zjadł. Jako, że miałam dobre 5 promili XD to na bosaka, w deszczu, w krótkich spodenkach za zajączkiem pędem i z wrzaskami. Zapomniałam o żabach - widać, że można się pozbyć największych lęków. Jak przebiegłam pod choinkami to wlazł w krzaki, a ja w nie. Otem przez błoto, zborze.... i nie wiem gdzie jeszcze, ale pokicał na łąki. Później poszłam zerwać sobie jabłko. Oczywiście miałam prysznic, bo padało. Nagle mama krzyczy z okna:
- Za czym ganiałaś ?
- Za zającem.
- O, Martyna u nas była ?!
- Za Z-A-J-Ą-C-E-M !
- Dlaczego za nią biegałaś ? Już sobie poszła ?
- Mamo, za takim szarym zwierzątkiem ... !
- Aaaaaa....!

Potem usiadłam sobie na oknie w pokoju mamy i gadałam z kotem, który był na samym dole...taaaaakkkk sąsiad się na mnie gapi, a ja na to Dzień dobry ! Dobrze, że jest wyrozumiały...


Jakie ja mam problemy...

sobota, 18 lipca 2015

41. Coś co zapełni pustkę...

Pustka...Co to ? Dlaczego ? Jak...?

  Ostatnio czuje się samotna, gdyby nie przyjaciółki wpadłabym w ciemność, ale teraz ich nie było...zaczęłam myśleć o moim życiu częściej i okazało się, że jest w nim... pustka. Dlaczego ? Sama chyba tego nie wiem. Tylu rzeczy nie rozumiem... siedzę i nagle wszystko jest rozmazane...znów łzy. Miałam tego dosyć. Nie było u mnie widać żadnych uczuć. Poszłam na koniec podwórka do naszego lasku. Jest mały, ale w nim czuję się najlepiej. W miejscu, gdzie nikt nic nie widzi położyłam kilka patyków, tak, by dało się na nich usiąść. Siedziałam i wsłuchiwałam się w dźwięki letniego dnia. Śpiew ptaków, szum pełnych zieleni liści... Nagle słońce zaczęło mi świecić prosto w oczy, więc wstałam i poszłam na koniec lasku. Zobaczyłam złociste zborze, a dalej wielkie, samotne drzewo. Za nim fioletoworóżowe niebo, którego barwa przechodziła w złocisty, dalej delikatną zieleń aż w reszcie błękit, coraz żywszy. Przez gałęzie przezierały się czerwone promienie. Nie wiem ile tam stałam, ale wiem, że dzięki temu moja wena wróciła. Zobaczyłam, to co chcę uwiecznić na płótnie. Czy ten zapierający dech w piersi widok zapełnił pustkę ? Nie. Ta pustka czeka razem ze mną...

piątek, 17 lipca 2015

40. Robię za niańke...

Bez komentarza...

  Dzisiaj w końcu ciepło, niestety też duszno. Dalej nic mi się nie chce, nie mam weny *wzdycha* i robię za niańke. Od 10:00 do 13:20 siedziałam w domu ciotki, która mieszka w pobliskim miasteczku (?). Ona poszła ,,szukać pracy/roboty, a ja zostałam z jej synem. Musiałam się z nim bawić (ale ja nie umiem ! Nie używam zabawek od jakiś 5 lat. U mnie to: ja + przyjaciółki = zabawa... Podchodzi do mnie i mówi: (to będzie naśladowanie jego głosu - on nie ma jedynek, szczerbol)Pats, ukladłem ci tą bransoletke He he. To norma, że mi coś zwinie, ale ta bransoletka, którą zawalił tym razem była inna. Ja, Pati, Mati i chyba jeszcze ktoś, kupiłyśmy je sobie na CRF (Cieszanów Rock Festiwal) - może to było wtedy jak byłyśmy tam wolontariuszkami (wybrali naszą klasę). Dobra, mało ważne. To niby tylko przedmiot, ale dla mnie takie rzeczy są ważne. Niestety zniszczył ją... I humorek leży i kwiczy... Co do tej weny - jest światełko w tunelu. Coś się pojawiło, ale to i tak jeszcze nie to ! Koniec posta, bo dzisiaj oprócz tego tylko sprzątała w chatce. Pati, Mati wracajcie ! Ja tego nie zdzierżę  !

czwartek, 16 lipca 2015

39. *wstaw tu co chcesz*

*zrób j.w.*

     Pewnie nic by się tu nie znalazło, gdyby nie to, że mam zamiar pisać codziennie (może z wyjątkiem 1.08 - 4.08). Streszczenie dnia. Nie wyspałam się i po pobudce o szóstej rano, nie wychodziłam spod kołdry do dziewiątej. Chleba akurat dzisiaj było mało co. Zostało pół pomidora, więc starczyło na jedną, dużą kanapkę. Weny dalej nie mam. Nie chce mi się na necie siedzieć. Wysłuchałam już wszystkich piosenek. Z domu nie wyjdę, bo przychodzi kolega kuzyna...On jest...złem wcielonym. Włazi wszędzie, nie wie co to wstyd, psuje, gania za gęśmi, nawiedza kury, biega po zbożu. Lista jest baaaaaaaaaaardzo długa. A ten jego głos. Aannnntteeeeeeeeeek, aaa cccoooo taaammm jeeestttttt~ Babcia nie wytrzymuje psyhicznie i ciągle na nich klnie, ale wyładowuje się na rodzince (czyt na mnie). Moja mama jest trochę chora i siedzi u siebie, a ciotka gania za tymi małymi skunksami. Ja chowam się w swoich czterech kątach. I tak do czternastej, bo ,,muszę mieć książki do 2 klasy już, bo inni już na pewno mają !...". Kuzynka nie mogła mi pokazać, gdzie dokładnie mieszka jej przyjaciółka, bo musiała gdzieś pojechać. Przez godzinę jeździłam z ciotką i Antkiem (jej syn, a jego mama to najmłodsza siostra mojej) - on jechał, żeby jego kooooleeeegaaaa~ nie był u nas (na szczęście poprawka aż za tydzień wraca do Warszawy. Może dlatego nie wie co to kura ?) - wkońcu dotarłyśmy. Książki kupiłam tanio 50zł, ale żeby mieszkać na TAKIM ZADUPIU !? Wróciłam i pojechałam z mamą i ciotką na cmentarz. Wiadomo co tam robiłyśmy. Najciekawsze było szukanie zmiotki. Jak przeszłam pół cmentarza to znalazłam i (chyba) w dobre miejsce odniosłam. Wracałyśmy...no ja z ciotką musiałam się rowerem zamienić, bo chciałam jej udowodnić, że nie jest taki zły, a mój nawet gorszy. No cóż jej się nie da przekonać. Nawet jakby widziała przed sobą niebieskiego kota, to i tak by powiedziała, że takiego nie ma. Po tym poszłam do pokoju i to napisałam... Brak weny - katastroooofa !

środa, 15 lipca 2015

38. Brak weny...

 Biorę ołówek i nic

     Pogoda wspaniała....leje i leje. To nie jest deszczyk, tylko chmury się podarły ! Mam kiepski humor. Od dłuższego czasu po prostu nie wiem co narysować. Dzisiaj doszło do tego, że bazgrałam zapałką, bo węglem robi się ciekawy cień. Oczy już mnie bolą. Od kilku dni nie śpię dobrze, jeśli w ogóle to snem można nazwać. Leżę chwilę, ale nie wytrzymuje bezczynności i chcę coś naszkicować, siadam, biorę sprzęt w ręce i - klapa. Nie mam pojęcia co się ze mną dzieje. Zero pomysłów...Normalnie w ciągu dnia mam przynajmniej jedno skończone, zacieniowane/ niekiedy pokolorowane dzieło. I co z tym zrobić. Chyba muszę zaczekać i coś w końcu samo się pojawi. Mam czas. Rysunki Was nie ciekawią, więc dodawać nie będę. Pa pa idę intensywnie tworzyć we łbie...

wtorek, 14 lipca 2015

37. Szkicuję i Wam to pokazuję. Post z rysunkami*

 Szkice i takie tam

 Znów nie ma o czym pisać. Bez Patrycji i Martyny usycham z nudów... Skora nie ma co tu wystukać to dodam zdjęcia moich... rysunków. Nie śmiejemy się !



Ten ostatni jest nie skończony...nie chciało mi się...
A ten z WTF..można tam wstawić inne słówko lub czytać ,,Where's The Food ?!". Większość pasuje, ale ustaliłam z kimś, że to jest ,,najodpowiedniejsze" He he...heeee

Może te rysunki nie są najlepsze, ale ważne, że trud jaki włożyłam w tworzenie ich doceniły najważniejsze dla mnie osoby !
Jeśli chcecie mogę dodawać zdjęcia rysunków. Mi to wielkiej różnicy nie robi, ale muszę wiedzieć TAK czy NIE ?

poniedziałek, 13 lipca 2015

36. Redy to take off !

Three-Two-One/
 Trois-Deux-Un/ 
- - (San-Ni-Ichi)/
Три - два - один/  
ثلاثة - اثنان - واحد
lub 
Trzy - Dwa - Jeden i START!


  Wyżej pokazałam te same słowa w języku angielskim, francuskim, japońskim, rosyjskim, arabskim(?) i ojczystym - polskim. Cóż, ostatnio nie wysypiam się, a jeżeli już zasnę to moja mama 43 minuty po północy wlezie. Dzisiaj nie robiłam prawie nic poza obowiązkami takimi jak: idź do sklepu i kup..., ręcznie plewimy ziemniaki (ale nabiłam sobie pod paznokciami, dalej to czyszczę O.o), mama źle się czuje - nerki (FAKT: moi rodzice chorują na nerki KŁAMSTWO: ja też. Faktem jest, to, że ja mam niezwykle zdrowe nerki...) i trzeba by się zająć resztą. Były dziś pyszne bułeczki - babcia potrafi gotować <3. Oglądam coś całkiem..no dobra coś megaaa ciekawego. Powiem, że (jak to Mati - i czasami Pati - mówią) podjarałam się tym. Łyk warki 0,0% i spajku. Nie ma co pisać - znooowu - coś ciekawegooo... spotkałam znajomych nauczycieli. 2 lata ich nie widziałam, chyba. Po prostu dawno się nie widzieliśmy. Nie poznali mnie. Krótsze włosy, długie paznokcie, trochę chudsza, grzywka z tyłu łebka...Większość ludzi się zmienia.....
Co do tego startu - to na razie pozostanie tajemnicą ;)  I'm REDY TO TAKE OFF - Jestem gotowa do startu ... Ciąg dalszy po reklamie :D (mnie też to wkurza)

niedziela, 12 lipca 2015

35. Cel - Kino

Paaaadam...

   Niedziela jak każda inna - z jednym wyjątkiem - pojechaliśmy do kina, ze względu na mojego kuzyna, na bajkę W głowie się nie mieści. Może ktoś o tym słyszał i będzie wiedział o czym tu piszę. Jest sobie jakaś dziewczynka i w jej głowie są Radość, Smutek, Odraza, Złość i Strach. W kulkach trzymają jej wspomnienia i takie tam. Pewnego razu, z powodu przeprowadzki dzieją się w jej łebku dziwne rzeczy. Radość i Smutek muszą ocalić jej najcenniejsze wspomnienia, a reszta musi się zająć emocjami i wychodzi im kiepsko.  Nie będe tu streszczała filmu, ale mama i ciotka powiedziały, że ja mam w głowie tylko Nerwa (co one o mnie wiedzą !?). Później poszłyśmy (kuzyn jest dość...kobiecy) do kawiarni na lody, ale ja czuje się kiepsko już drugi dzień i nie zjadłam wszystkich lodów, z tego powodu - oczywiście - fukanie usłyszałam. Dalej nie będę się rozpisywała...nie mam do tego wszystkiego głowy... Pomimo wszystko, cieszę się, że byłam w kinie, bo odwiedzamy je czasami tylko raz w roku.

Teraz pozdrawiam też czytelników z Rumuni (kto by pomyślał, że ktoś spoza Polski tu zajrzy ?)

sobota, 11 lipca 2015

34. Mamy w domu duchy!

*wrzask* 
Pati - nie czytaj, gdy zacznę o duchach!!!

  Pierwsza sobota, z której się nie cieszę...Aaaa~ jak nuuuuudno. Nie chce mi się nawet w ekranik gapić. Siedziałam trochę na snapie, bo Patrycji i Martyny nie ma. Jakoś tak się ułożyło, że na raz będzie nas dwie (bo jedna z nas będzie poza domem), ale aktualnie jestem sama -_- No masz ci los. Jest jakiś plus - mam wenę. Może to dlatego, że znalazłam mnóstwo ciekawych piosenek. Zarywam nocke - będe słuchać ^.^  Wrócę do tematu duuuuchów, a tak na marginesie - Pati się ich boi. Oglądałam pół dnia program Uwierz w duchy i jakoś się specjalnie nie bałam, ale... moja ciotka wierzy i przez nią ja też ! Takie dowody...Matko, już nigdy nie wejdę do jednego z pokoi bez różance i księdza. Myślałam, że to co w tym pookoju widziałam, gdy jeszcze byłam...mniejsza, to tylko wyobraźnia, ale okazało się to być prawdą ? Pati - włącz telefon i jeszcze raz spójrz na ,,to" zdjęcie z urodzin Andzi - może miałaś rację i ,,ten" dziwny cień to było ,,to". Ja to raczej sprawę olewam, bo fu*k logik. Ja tam kieruje się rozumem i ciężko zmienić moje przekonania.   Post krótki, bo jak sami wiecie - nudno mi i nie mam co robić. Bye - Pati nie sraj ;)

piątek, 10 lipca 2015

33. Inne życie - jak marzenie.

Wojna domowa.

     Jakoś nie mam głowy do pisania. Nie chce mi się, czy może nie mam siły, humoru....ajjj, sama nie wiem...
 Trochę trzeba było poczekać, ale dziś jest chłodno. Chwila odpoczynku od upału - tego mi trzeba było. Około 9:00 przywieźli nowe meble dla mojej prababci. Oczywiście zaczęła się kłótnia między nią a jej córką. Nie mogłam słuchać jak prawie 90-letnia i 63-letnia babcia klną i plują na siebie, więc zwiałam i poszłam pomagać we wnoszeniu mebli. Wojna skończyła się płaczem obu stron. Poszło o pieniądze - przynajmniej tak myśli prababcia...Później mama i zapłakana babcia (mama mojej mamy) pojechały do miasta. Dziadek nie cierpi kłótni i zajął się rozkręcaniem starych mebelków. Ja w tym czasie posprzątałam w pokoju prababci, za co dostałam nie małą pochwałę, a następnie rozwiesiłam pranie. Mama wróciła i przywiozła całkiem smaczną kiełbaskę - nie tłustą, taką w sam raz, ale mój geniusz dał o sobie znać i chciałam ją trochę posolić, ale choć sól stała obok mojej ręki (bo ją tam postawiłam) to sięgnęłam po coś innego. Okazało się, że był to pieprz...Nieeeee, miałam go nie dotykać po tym grillu u Mati ! W sumie kanapka z tą spieprzoną kiełbasą była dobra.  Wspomnę też coś o wczorajszym dniu. Teraz coraz częściej zostaję praktycznie sama w domku i tak było właśnie wtedy. Usiadłam na łóżku i z niewiadomych przyczyn wyobraziłam sobie moje życie, w którym wchodzę do domu i witają mnie szczęśliwi rodzice, razem czekali na mnie z uśmiechami, szczerymi uśmiechami...Nie wiem ile to trwało, ale, gdy wróciłam do rzeczywistości to zorientowałam się, że mam twarz mokrą od łez, w ogóle na pościeli była mokra plama. To chyba były łzy szczęścia, bo towarzyszył im mój szczery uśmiech. Pierwszy raz od dawna naprawdę byłam szczęśliwa. Mam nadzieję, że kiedyś...Nie. Na pewno, kiedyś sprawię, że będziemy rodziną !

czwartek, 9 lipca 2015

32. Mamy burzę, a ja wróżę. Kot, pająk i ptak.

Dlaczego MAZURandFRIENDS ? 
Co robię na strychu na bosaka z miotłą ?

  Na wstępnie chciałabym przeprosić za wczorajszą nieobecność. Jak pewnie większość z was wie - w Polsce susza. Wczoraj w końcu trochę popadało,a właściwie była burza i lało. Mój geniusz nakazał mi - opcjonalnie zakładając kurtkę - pójść na pole i ewentualnie, postać na deszczu. Moja mama ma swoje ,,kuku" i panicznie boi się burzy. Jak miałam roczek to trzaskało piorunami itd, i mieliśmy takie starodawne potrójne oka, które wypadły(?), czy coś takiego. Moja mama zaczęła już się pakować i chciała iść do piwnicy. Takie sytuacje były wczoraj dwie. Za każdym razem mówiłam, że i tak nic się nie stanie - głosem znudzonego człowieka (tym razem człowieka - psem jestem z charakteru). Oczywiście miałam rację i nic się nie stało. Niestety jak spada pierwsza kropelka to neta trzeba wyłączyć, ale u nas podczas burzy jest najlepszy. Trudno. Mam jeszcze telefon - doszedł nowy Samsung Galaxy NOTE II N7105 z Lte. Działa świetnie ( i ma nawet język polski! Nie jak inny samsung galaxy note II n7100...) tylko szkoda, że nie jest biały, ale ta szarość też nie jest taka zła. Wcześniejsze posty była na temat wyjazdu, więc teraz w kilku zdaniach opiszę co się w między czasie działo. Niewiele. Przedwczoraj był grill. Zjadłam kilka szaszłyków, a reszta mi nie posmakowała. Wczoraj miałam iść z Pati i Mati na pizzę, ale można wywnioskować, że pogoda nam nie pozwoliła. Dzisiaj jest takie wspaniałe powietrze. Nie ma takiego upału, ale od niedzieli hot-again. Nie mogę pominąć przygody sprzed 15min. Mama była na strychu, a nasz Stefan wślizgną się, gdy schodziła. Chwilę później, razem z babcią, pojechały na jagody. Niestety ten rudy kocur dalej kryje się nad moją głową. Trzeba było po niego iść. ,,Stefaaaaan, Steeeeefuuuuś, wyłaś mendoooo...!!!" W końcu go znalazłam, ale on już zapolował na ptaszka. Skrzydlate stworzonko żyło i wyrwało mu się. Zgodnijcie na kogo wleciało... Zaczęłam wrzeszczeć, ale nie dlatego, że niby boje się małego zwierzątka, ale z powody kota, który skoczyła za nim. Dorwałam go w wygoniłam na schody, a później za drzwi prowadzące na korytarz pierwszego piętra. Dalej pobiegł na parter. Zostałam na zakurzonym strychu z ptaszkiem. Musiałam otworzyć okno na którym była ogroooomana pajęczyna z wielkim pająkiem. Nie wiem czy nadal na mnie siedzi...Miotła w dłoń i na bosaka szukać zwierzątka. Po kilku minutach odwróciłam się i dosłownie metr od mojej twarzy siedzi. Myślałam, że serce mi wyskoczy jak zaczął latać. Oczywiście biegałam za nim z tą miotłą. W końcu (tak mi się wydaje) wyfruną przez okno, prawdopodobnie nadal cały w pajęczynie.         Teraz odnośnie ,,Dlaczego MAZURandFRIENDS ? Możecie sobie pomyśleć, że mazur to przezwisko, które lubię, ale może być zaskoczeniem, to, że nienawidzę go. Nie lubie mojego nazwiska,a  szczególnie słowa mazur. Piosenki Hej z góry, z góry jadą Mazury...itd. Przecież trzeba stawać naprzeciw swoim słabościom !

wtorek, 7 lipca 2015

31. Odpoczynek w wersji nauczycieli.

Dzień IV

Nareszcie upragniony dzień wypoczynku... miał nim być. Nasi ,,wspaniali" opiekunowie, mimo protestów wszystkich uczniów, zmusili nas do rajdu. Jeszcze czego. Gorąco niemiłosiernie - na pewno było z +40'C Dostaliśmy rowery, ale siodełka były piekielnie twarde. Myślę, że kamienie przy nich to poduszeczki. Dobra, jedziemy. Plecaki ciężkie, a pod ubraniami stroje kąpielowe, bo mieliśmy ,,wypoczywać". To była masakra. Myślałam, że nie dojadę. Co chwila ktoś z przody hamował. Najmniejsze dziewczynki co chwila wyprzedzały, a po chwili nie miały sił i trzeba było  się zatrzymać lub je wyprzedzić. Postoje krótkie, a woda robiła się ciepła. Co tu opisywać. Kilka strat wśród ludności i poparzona skóra. Opaliłam się, ale widać, gdzie były spodenki...To trwało ponad 4h i około 16:00 mogliśmy wypocząć....nie dalej nie. Teraz wiosła i dookoła jeziorka. Przede mną dyrektor, a za mną Szok (pon od muzyki), który darł mordę i co chwila powtarzał ,, I to jest szybkość!" nie mogę zapomnieć o tym, że ciągle na mnie chlapał. Nasza łódeczka wygrała, choć ostatnie 10m wiosłowaliśmy rękami. Później 2h na plaży. Popływałam z Mati i resztą, ale Pati nie miała chęci na ,,zabawę". Zjadłam jabłko, lodzika i wypiłam połowę shakea, po którym, tak jak Mati, miałam pięknie ubarwiony język. Na koniec dnia kolacja w piwniczce (tej samej co I dnia). Później pakowanie, a w nocy pasta w oku. Naklęłam się i nie spałam całą noc. Kupiłam mamie naszyjnik i alkohol XD  Taaakkk nareszcie do domu...

poniedziałek, 6 lipca 2015

30. Porady: JAK ROZPOZNAĆ POLAKA?

Dzień III

Rano trzeba się zmusić i powlec się na śniadanie. Mieliśmy w planach zwiedzać Budapeszt. Nauczyciele powiedzieli, że mamy się ładnie ubrać, bo pójdziemy do jakiegoś kościoła. Większość dziewczyn ( oprócz Pati, Klaudii i kilku - może 3 - starszych dziewczyn) miała sukienki. Upał jeszcze większy. Nie będę się rozpisywała, bo jest mi duszno, a pogoda taka śliczna. Mieszkam w tak niesamowitym miejscu. Niby zwykła wieś, ale to mój dom. Dom, do którego zawszę chcę wracać. Może trochę odchodzę od tematu, ale warto. Ta soczysta zieleń...W nocy zamiast spać, wychodzę przez okno i z dachu podziwiam błyszczące na niebie gwiazdy. Wczoraj wzięłam kartkę i wypisałam na niej wszystkie moje wątpliwości, problemy itp. Wzięłam pudełko z jedną zapałką i wybrałam się do lasku. Tam spaliłam ten papierek, a to co zostało włożyłam do pustego opakowania i zakopałam. Teraz wszystkie utrapienia spłonęły - mogę się cieszyć wakacjami.   I powrót - cały dzień zwiedzaliśmy stolicę. Byliśmy w parlamencie i zrobiliśmy sobie zdjęcia ze strażnikami. Jak stanęłam koło jednego...to ciarki mnie przeszły. Nasz tłumacz był kiepski...akcent węgierski,a do tego mówił strasznie cicho. Niczego się nie dowiedziałam. Szkooooda. Później mieliśmy iść jeszcze do tego kościoła, ale uczniowie zastrajkowali i wróciliśmy do szkoły (naszego domku tymczasowego - Dom jest tam, gdzie jest wifi _tłumaczenie napisu z bluzki Pati. Tan kolejny męczący dzień zakończył się jak inne. Miałyśmy tam kilka przygód, ale niech pozostaną tajemnicą. Kogo interesuje, że jak kupowałam sobie loda to na pytanie (na polski) Czy obie gałki takie same ? odpowiedziałam Tak....a po chwili zdałam sobie sprawę, że to nie ten język i dokończyłam słowami O kur-...   
A tak ponownie zmienię temat...mamy pyszne wiśnie :P

Porada:
Aby rozpoznać polaka spójrz na jego stopy. Jeśli ma kolorowe skarpety i sandały - udało Ci się.

niedziela, 5 lipca 2015

29. Jestem ninja - dam sobe radę !

Dzień II (znów chcą się nas pozbyć !)

Nie pamiętam co robiłam rano, ale później, po śniadaniu (nieco lepszym, bo chleb dali) mieliśmy ćwiczenia. Były...niespotykane - mam na myśli ,, co to ***** jest ?! Wstyd !", ale co tam. Następnie dostaliśmy mapy i nauczyciela w zestawie.  Byłam w drużynie z Pati, Mati, Deseczką i dwiema najmłodszymi dziewczynkami z Obozu Zagłady. Opiekunka była wybawieniem - pani Kasia z anglika. Dość, że ją lubimy to wytłumaczy nam co mamy robić. Nazywałyśmy się Witches...jak na wieźmy przystało 3:> Upał jeszcze gorszy, plecaki ciężkie i czarne. Pierwsze zadanie (po przejściu trasy i próbach przeczytania nazw ulic) - rzut piłeczką do celu. Każda z nas trafiła 1/6 ha ha... Punk drugi (był obok I) - rzucamy Czymś ( to wyglądało jak metalowe gwiazdki ? Pierwsze skojarzenie: broń ninja!). Trafiłam za każdym razem, jak na ninję przystało. Poźniej z łukiem było gorzej, bo trafiłam bardzo daleko, aleeee nad celem -_- . Omijając punkty 3 i 4, bo punkt 5 był bliżej - worki. Hopsamy 10m w workach. Co my ziemniaki ?! Oczywiście moje nogi są troche długie (jak ma się 170cm wzrostu to...) i ,,opakowanie" zakryło jakieś 10cm nad kolana. Myślałam, że się wyrąbie, ale - tym razem - nie. Punkt 4. był czymś w rodzaju toru przeszkód jaki widziałam na egzaminie na kartę rowerową. Też jakoś dałam radę. Ostatni punkt Quiz, miał być najłatwiejszy, ale był najgorszy. Łaziłyśmy szukają niestworzonych rzeczy...Masakra. Olałyśmy  trochę sprawę, bo sił zabrakło. Zajęłyśmy III miejsce i TYM RAZEM nagrody były !?!?! WTF !?!?! To była raczej kara, ale kto by się słuchał nauczycieli na ,,wakacjach"? Dzień zakończył się jak zwykle. Chyba byliśmy w Intersparzeeee, ale nie pamiętam ;)
Dzień II też nie był wypoczynkiem....

Pozdro dla czytelników z Polski, USA, Węgrzech, Irlandii i Nigerii 
Tak patrzę i widzę, że tam ktoś mnie odwiedza.

sobota, 4 lipca 2015

28. Ferduś, pomocy. Nie mam siły stać.

Dzień I

   Jechaliśmy długo...Jedliśmy na stacji benzynowej, a w ziemniakach były włosy ! Dobra, jesteśmy na miejscu i...jemy w piwnicy. Mało tego - pomyliliśmy paprykę - to zielone to była papryczka chiri. Piekło w gębie. W nocy nie spałyśmy, bo było nas w pokoju 13 i część mówiła, że nie wolno się odzywać i używać telefonów, bo im to przeszkadza. Godzina 0:00 one drą mordy i piszą smsy. Razem z Pati i Mati próbowałyśmy spać na zmianę, ale kiedy wykończona mówiłam do jednej z dziewczyn, że by nie podchodziła z tą pastą, wysmarowała mi całą rękę. I w taki oto sposób spałam od 5 coś do 6:00. ,,Niektóre osobniki" też zostały wysmarowane i miały histerię, ale i tak wszyscy ją kochają - wszyscy czyli nikt, ale głupich nie trzeba się bać. Tak nas męczyły, że poprosiłyśmy o oddzielny pokój. Udało się, ale nasza BAAAARRRDZOOO udawana przyjaciółka nazwała nas Sztywne. Co ona o nas wie ?! Sama jest sztywana (i wygląda XD) jak deska. Jako, że deskę lubi pani Cham Chamskości - ,,Obuwie Węgierskie" (wpisz na tłumaczu jak jest ,,obuwie" po Węgiersku) - starsze dziewczyny nie mają prawa nas lubieć. Na szczęście nie wszystkie były takie głupie. Trudno się mówi. My takie durne ie jesteśmy - i tak zapomną.    Dość o tym teraz - Co robiliśmy ? Może coś te dni pomieszam, ale to nie ma znaczenia. Ważne co się działo.
Rano po dziwwwwnym śniadaniu pojechaliśmy naszym autobusem do parku linowego. Surprise - będziemy szukać po lesie pudełek ( w mojej głowie WTF ?!). Oczywiście poszłyśmy na pierwszy ogień. Wymieszali nas ze starszymi chłopcami, ale Mati została ze mną. Było po 6 osób - nauczycielka, 2 chłopców i 3 dziewczyny. Dostaliśmy GPSy i w drogę -  nasza drużyna wystartowała ostatnia, bo musiały być odstępy czasowe. Mieliśmy wypoczywać i co ? Pięć pudełek do odnalezienia, a do tego liczą nam czas. Jakimś cudem się udało, ale ostatnie pudełko z kawałkiem układanki było NA SZCZYCIE GÓRY ! Nauczycielka powiedziała w połowie drogi, że zaczeka i sami przedzieraliśmy się przez te chaszcze. Chłopcy byli mili i może dzięki temu jeszcze żyjemy. Drużyna ,,Lwów" zajęła II miejsce. Zabrakło nam 4 minut. Szkoda. Później można było pochodzić na linach. Podobało mi się. Troche się pozdzierałam, ale szło mi całkiem dobrze. Miałam w planach razem z Mati iść na trudniejszy i wyżej położony tor, ale gdy jedna z opiekunek zawisła i kuzynka Mati - uwielbiana przez wszystkich Maczka - musiała ją uratować....odechciało nam się. Po wielu godzinach poszliśmy pozwiedzać ruiny zamku. Było ładnie, ale nie miałam sił. Wruciliśmy wykończeni. Z prysznicami też było ciekawie, ale tego nie będe opisywała. Po kąpieli do pokoju. Gadanina i po północy spanie. Łóżka twarde....a w kącie stai faraon ! Tak...faraon Ferdynand. W prawdzie był z kartonu i pudełek po cipach (czyli po Węgiersku - butach) - bałam się go...no tylko przez godzinę, bo spałam twrzą do niego zwróconą. Później stał sie naszym najlepszym przyjacielem. Reszta w następnym oście. Do zob--- do napisania ;D

piątek, 3 lipca 2015

27. Węgry.

Pierwsze dni wakacji - przyjemne ?

W niedzielę - tak jak wcześniej pisałam - pojechałam z częścią naszych gimnazjalistów + dwie szóstoklasistki, na Węgry. Dziś nie opowiem zbyt wiele, bo jestem wykończona. Codziennie wymyślali nie wiadomo co...wysiłek był ogroooomny. Relax trwał 2h. Codziennie dziewczyny smarowały nas pastą i już drugiego dnia zmieniłyśmy pokój - tylko ja, Pati i Mati....ach, i jeszcze Ferdek, ale o nim jutro. Wyjazd nie był udany, pierwszy z którego już na początku chciałam wracać. Dziś o 2:26 ,,koleżanka" z klasy wylała mi pastę do lewego oka, pomimo, że nie spałam. Ból był straszny. Droga powrotna nie lepsza, bo robili to co zwykle - smarowali. Wróciłam pełna nadziei na lepsze jutro, ale ciotka - jak się okazało - dobrała się do mojego laptopa i wszystkie moje cenne dane przepadły, a cały dell działa...poprawka - ledwo działa i zacina się co kilka sekund.

Następne posty przeznacze na opisanie tych ,,wakacji" nazwanych przez wszystkich Obozem Zagłady.