Wagary
Jak na złość dziś padało, ale co mnie to. Do szkoły nie poszłam, tylko z Mati zgarnęłyśmy Pati. Jeszcze przed wyjazdem z domu miałam problem z rowerem - siodełko się bardzo ruszało. Po wielu próbach naprawienia go, dałam sobie spokój i jednocześnie ,,szczekając" na mojego psa - pojechałam. Dobra, rowery zostawiłyśmy u Pati i piechotą na miasto - unikając osób, które mogłyby nas ,,sprzedać" nauczycielom. Na początek shake'i. Jak zwykle pyszne. Później ,,Co robić ?". Na skate park. Zjeżdżałyśmy tam, gdzie nie powinnyśmy. U mnie nie było widać, ale Mati miała szare spodnie. Doszłyśmy do sklepu i kupiłyśmy ostre chipsy (again). Tym razem trochę paliło w gębie. Dobrze, że o wodzie pomyślałyśmy. Skończyłyśmy z jedzeniem i spotkałyśmy koleżanki z klasy. Jedna z nich zaczęła krzyczeć do policjanta, a wcześniej witać się z innymi wagarowiczami. Z kim ja się zadaje ? Z ciekawymi ludźmi (czasem zwierzętami/mutantami/ owocami...). Zaczęło padać i trzeba było wracać - oczywiście na około, bo lekcje jeszcze trwały, choć części niby nie było ,,z powody braku uczniów" - dobre. Dojechałam do chatki, a babcia upiekła bułki z kapustą, czekoladą i serem (nie w jednej bułce ! Osobno ;D). Zjadłam w sumie cztery lub pięć...nieee. Zaraz woła, że trzeba okna myć, a jako, że jestem w domu najwyższa, to ja to zrobię. Ok. Wszystko mi jedno, muszę wykombinować jak jutro do szkoły nie iść. Cóż na ganku jest sporo okien, ale dałam sobie rade - kijek i szmatka. Była pochwała, ale bałam się, że mama wlezie w drzwi, bo ich większą część zajmuje szyba... No, w końcu nikt nie ucierpiał...chyba....
Głupie teksty z tego dnia:
Szkoda gadać...ja mam coś nie tak z głową...
Jak Ci się nudzi to wyobraź sobie Pieska w stroju ninja, który potyka się na progu wysokości centymetra...ach, przecież mówię o sobie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz